wtorek, 10 lipca 2012

Wylot


- Tori! – krzyknęła mama – Wstawaj! Już 8, za pół godziny przyjedzie taksówka i jedziemy na lotnisko. Pośpiesz się śpiochu!
Faktycznie należałam do tej grupy. Moja godzina do wstawania to z pewnością nie 8 rano! Cudem jest to, gdy wstaję o 10, ale 8! Mój Boże, za jakie grzechy. Mimo to wstałam, bo wiedziałam, że lecę do Londynu, a to dało mi siły żeby zleźć w końcu z łóżka i podreptać do łazienki. Przemyłam twarz, zrobiłam delikatny makijaż. Poszłam do szafy, w której czekał przygotowany zestaw na wylot. Zeszłam na dół, żeby wrzucić coś na ząb przed wyjazdem. Nagle wpadła Sophie, ubrana w to, z resztą rodzinki.
- Co tam Tori?! Jak przed wyjazdem? Też jesteś tak podekscytowana jak ja? Już po prostu nie mogę kochana, kiedy w końcu zamieszkamy same w jednym domu! – powiedziała zajarana Sophie.
- Oczywiście kochanie, ja też już się nie mogę doczekać, kiedy w końcu będziemy robimy co chcemy, bez naszych małych, ale jakże kochanych siostrzyczek. – powiedziałam uśmiechnięta, ale Sophie wiedziała, że ostatnie zdanie było powiedziane z sarkazmem. O wilkach mowa, właśnie do kuchni wpadła Maggie i Kathy krzycząc na cały głos:
- Mamy cudowną propozycję!
Wszyscy odwrócili głowy w ich stronę, a mama Sophie i Kathy zapytała:
- Cóż takiego macie do zaoferowania dziewczynki?
- A więc – rozpoczęła Kathy – przeczytałyśmy na internecie, że… - Nawet nie zdążyła dokończyć, gdy w zdanie weszła jej Maggie:
- że One Direction mają koncert w Londynie i .. – Jak najszybciej jej przerwałam, mówiąc:
- O nie, mamo, ciociu, nie godźcie się na to! Ja już wiem do czego one zmierzają!!!!!
- Dokładnie, ja też wiem. – powiedziała Sophie.
- Ale one nawet nie skończyły, więc skąd możecie wiedzieć, co mają na myśli? – powiedziała mama Sophie.
- Oj bardzo dobrze je znamy. W szczególności kiedy chodzi o ten zespół One Direction. – powiedziałam – Z pewnością będą błagały o to, żeby mogły zostać, a my jako starsze siostry, abyśmy poszły z nimi na ten koncert, gdzie tłumy faneczek piszczą na 5 chłopaków.
- Ale mamo! – wyrwała Maggie – No weź przekonaj je! Proszę.
- Nie kochanie, tym razem się nie zgodzę, żebyście wykorzystywały dziewczyny do swoich celów. – powiedziała mama, a ciocia ją tylko poparła.
Byłam szczęśliwa, że się nie zgodziły. Prawdę mówiąc, nie żywiłyśmy do chłopaków z One Direction niechęci, nie hejtowałyłśmy ich, ale też nie byłyśmy ich fankami. Szczerze, to nawet nie wiedziałam z Sophie jak oni wyglądają. Nie interesowało to nas, bo nasze młodsze siostry ich kochały, a my z małymi nie zawsze miałyśmy idealny kontakt.
- Dziękuję! – krzyknęłyśmy równocześnie z Sophie.
- Mamo!! – krzyknęła niezadowolona Maggie – Tori zawsze wszystko dostaje, a ja? – Mama przerwała szybko odzywkę Maggie:
- Chcesz mi powiedzieć, że nic nie dostajesz? – powiedziała zdenerwowana – Przecież to Wasze całe One Direction, skoro jest znane nawet tu w Polsce, to w USA też z pewnością jest i jestem pewna 100%, że tam robią koncerty. Więc, jak dolecimy do domu w USA, będziecie mogły chodzić na każde ich koncerty! Nie będziecie non stop wykorzystywały sióstr. Koniec gadania. – powiedziała – Zaraz przyjedzie taksówka, lećcie po torby na górę.
Jak kazała tak zrobiłyśmy. Sophie poszła ze mną i pomogła mi wszystko zabrać.
- Boże, jak dobrze, że mamuśki tak postanowiły. – powiedziała Sophie – Inaczej byśmy się męczyły z nimi na koncercie pełnym piszczących dziewczynek.
- Dokładnie! – odpowiedziałam z uśmiechem – Pamiętasz o czym zawsze marzyłyśmy? – zapytałam.
- O koncercie Eda Sheerana. – powiedziała szybko Sophie.
- Właśnie. Miałam nadzieję, że też o tym myślisz w tym momencie. Ciekawe czy się uda spełnić to nasze marzenie.
Obie zaczęłyśmy wymyślać jakby to było, gdybyśmy poszły na ten koncert. No ewentualnie może być też koncert: Hurts, Kings of Leon, Emeli Sandé, Selah Sue, czy wielu innych. Z naszych pięknych marzeń wyrwał nas tata.
- Kochanie, Sophie. Chodźcie na dół. Taksówka czeka. – powiedział tata.
- Dobrze tato, już idziemy.
Minęło około 20 minut i byliśmy na miejscu. Jest 8:45, a o 9 jest lot. Odebraliśmy bilety i udaliśmy się do wyjścia. Dobra to lecimy. Spojrzałyśmy z Sophie jeszcze raz na nasz Gdańsk. Prawdę mówiąc będziemy tęsknić za Polską, chociaż i tak bardziej nam tęskno do US, do naszego kochanego Los Angeles.
Lot był spokojny. Nawet się nie zorientowałyśmy, a godzinny lot minął i wylądowaliśmy ja londyńskim lotnisku.
- Jesteśmy! – krzyknęłam do Sophie.
- Wiem, widzę! Aaaa. – odpowiedziała szczęśliwa.
- Dobra dziewczyny, szybko bo taksówka już na nas czeka, żeby zawieść Was do, Waszego domu. – powiedział tata Sophie.
Nie miałyśmy pojęcia jak wygląda nasz nowy dom. Wszystko załatwiali rodzice moi i Sophie. Całkowicie zdałyśmy się na nich. Po prostu zaufałyśmy im. Byłyśmy pewne, że wszystko będzie idealne. Przecież byłyśmy ukochanymi córkami tatusiów. Nigdy nas nie zmuszali do tego by studiować na uniwerku medycznym, a my jednak same zdecydowałyśmy się na kierunek lekarsko-dentystyczny, więc byli pełni szczęścia jak się o tym dowiedzieli i obiecali co tydzień wysyłać na nasze konto spore sumy pieniędzy. Tak cudownie, wiemy o tym. Prawdę mówiąc zawsze razem z Sophie marzyłyśmy o byciu gwiazdą, ale ostatecznie zrezygnowałyśmy z tego, mimo że nasze konto na youtube subskrybuje bardzo duża liczba ludzi i non stop piszą jakie to my jesteśmy w tym cudowne. Zrezygnowałyśmy z pójścia do London Arts ponieważ jesteśmy zbyt nieśmiałe, nie z tego powodu, że życie non stop pod naciskiem paparazzi, prasy by nam przeszkadzało, ale po prostu wolałyśmy iść inną drogą.
Po około godzinie dojechaliśmy na miejsce. Dosłownie zaparło nam dech w piersiach, gdy zobaczyłyśmy nasz dom.
- O ja pierdole! – powiedziała cicho Sophie. – Widzisz to co ja Tori? Czy może mam halucynacje?
- Widzę to co Ty, raczej! – wydusiłam z siebie. – O w mordę, ja pierdolę!  Idealny.
- I jak? Podoba się? – zapytali chórem rodzice.
- Jest cudowny! – powiedziałyśmy razem. – Nie wiemy co powiedzieć. Zwykłe dziękuję nie wystarczy.
Podeszłyśmy i pocałowałyśmy rodziców z podziękowaniem.
- Ale to jeszcze nie wszystko. – oznajmił tata. Nagle otworzyła się brama do garażu, a w niej stało moje i Sophie marzenie. AUDI Q7!!!!!
- O ja! No serio, tato! Cudowni jesteście wszyscy! – wykrzyknęłyśmy.
- Nie ma za co dziewczynki! Uczcie się, a jeszcze więcej dostaniecie. – powiedzieli. – Teraz jeżeli możecie, to odwieźcie nas na lotnisko, bo za godzinę mamy lot do Los Angeles.
Zrobiłyśmy to o co poprosili. Tuż przed wylotem, podczas żegnania czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka.
- Kochanie! – powiedziała mama. – Pamiętaj bądź grzeczna. Ja Ci ufam, dlatego będziesz tu mieszkała, bez nas. A to jeszcze jeden prezent. Otwórz go w samochodzie. Pa! Do zobaczenia za 2 tygodnie w Los Angeles mój skarbie! xx
- Pa mamuś! Będę tęskniła! – mówiłam przez łzy.
Tak samo było z Sophie, jak widziałam. Pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do samochodu. Każda z nas miała jedną białą kopertę.
- Ciekawe co w niej jest. – powiedziała Sophie.
- Otwieramy! – krzyknęłam.
Oczom swoim nie wierzyłam. Bilet na koncert Eda Sheerana, loża VIP. Mój Boże. Kocham moich rodziców!!!!!
- Też masz to co ja Sophie? – zapytałam. – Bilet na koncert Eda?
- Taaaaaaaaaaak! – krzyknęła.
Pełne szczęścia ruszyłyśmy do domu żeby ogarnąć jak wygląda w środku, bo jeszcze nie było na to czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz