środa, 11 lipca 2012

Motyle w brzuchu


*oczami Hazzy *
Byłem przez chwilę w szoku, że Victoria i Sophie mnie nie kojarzą, że nie wiedzą kim jestem. Teraz jednak myślę, że to nawet lepiej, bo będę mógł ją poznać z prawdziwej strony. Rozmyślałem tak nad tym co się wydarzyło podczas koncertu Eda odwożąc Gemmę do domu. Nagle Gemma powiedziała:
- Harry, słuchaj.
- No?
- Tori wydaje się fajna, co nie?
- Hmm, no tak. Tylko nie zdziwiło Cię to, że mnie nie kojarzyła?
- A co Ty myślisz, że wszyscy słuchają One Direction i wszyscy Cię muszą kojarzyć?
- Nie, no. Właściwie myślałem, że ogólnie wszyscy ogarniają kim jestem, tak mi się czasami wydaje jak idę miastem.
- Mhm. No wiesz, na szczęście nie wszyscy. Jak widzisz są wyjątki.
- A no.
- Więc co zamierzasz? Bo wydaje mi się, że jeżeli chcesz podtrzymać tą znajomość, a powinieneś, to musisz jej powiedzieć kim jesteś i z czym może się liczyć gdziekolwiek z Tobą wychodząc i w ogóle znając Ciebie.
- Wiem o tym. Tylko nie wiem, jak i kiedy mam jej to powiedzieć i jak zareaguje.
- Przecież nie jest idiotką, żeby zrywać kontakt tylko dlatego, że np. nie lubi Twojego zespołu czy coś. Jeżeli będzie coś do Ciebie czuła nic nie będzie dla niej przeszkodą.
- Dobra sis, ja muszę się przespać z tym. Teraz wyskakuj. Ucałuj i pozdrów mamę.
- Ok. Pa Haroldzie. – mówiąc to pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Gemma ma rację, wiem o tym. Jeszcze mam na to czas, tak myślę. Dopiero co ją poznałem, a wydawało mi się jak bym znał ją znacznie dłużej. Dobra Harry, skup się na drodze. Po pół godzinie byłem już w domu moim i chłopaków. Wszedłem do środka. Nagle zza drzwi wyleciał Louis.
- Cześć Harry! Wróciłeś. Tak się martwiłem. Jak było na koncercie? – zapytał.
- Było super, zresztą jak zawsze. Wiesz jaki jest Ed.
- A no wiem, wiem. A co masz taką zamyśloną minę?
- Hmm, jakby to powiedzieć. Poznałem dziewczynę.
- No, Harry. Ty już dobrze wiesz jakie są fanki. – powiedział Lou.
- Ale najlepsze było to, że ona wcale mnie nie kojarzyła. Tak samo jej najlepsza przyjaciółka. Wcale, a wcale nie wiedziały kim jestem.
- Nie gadaj! Jeszcze jest ktoś taki?
- No najwidoczniej.
- Chłopaki! Słyszeliście Harry poznał laskę, która go nie kojarzyła. – krzyczał Lou.
- Coś Ty! Nie możliwe. – odezwały się 3 głosy z salonu.
Weszliśmy do chłopaków, a oni jakby się zmówili i równocześnie rzucili się do zbiorowego uścisku. Kochane chłopaki.
- Dobra, starczy. – powiedziałem – Widzę i czuję jak się za mną stęskniliście. Starczy tych czułości.
- Oj tam. – odparł Louis.
- Co Ty Harry, bez przytulania się nie obejdzie. – odparł Zayn uśmiechając się.
- I bez jedzenia. – dodał Niall.
- Niall, Ty to zawsze o jedzeniu, nawet w takim momencie jak ten. Przecież Harry poznał dziewczynę, a ty o żarciu tylko. – powiedział Liam.
- No wiesz Daddy, jedzenie jest ważne. – powiedział Niall powoli się denerwując.
- Tak wiem. Już spokojnie Niall, nie denerwuj się. Tak jedzenie jest ważne. A teraz Harry opowiadaj o niej. Jaka jest?
- Ok. – odpowiedziałem.
Opowiadanie o Victorii zajęło mi jakąś godzinę, bo było już dobrze po północy, gdy skończyłem. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że idziemy spać, bo padamy na twarz. Poszedłem do pokoju i przygotowałem się do snu. Postanowiłem też wysłać sms do Tori.
* oczami Tori *
Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek, było już około 1 rano. Nie wiedziałam co się dzieje. Chciało mi się spać, ale nie mogłam. Ciągle myślałam o tym chłopaku, Harrym. To chyba przez te jego ciemne loki *_* Cudowne je miał. No i zielone oczy, które później w świetle zobaczyłam. I ten uśmiech. Awww… Tori, do cholery uspokój się! Nie znacie się. To chore żeby Ci się od razu spodobał. Fuck. A jednak. Chyba mi się spodobał. Masakra. Nagle coś zawibrowało. Oo, chyba sms. Ciekawe kto o tej porze jeszcze nie śpi. To Harry. „Naprawdę świetnie się bawiłem w Twoim towarzystwie. Dobranoc. Słodkich snów. H. xx” Awww. Napisał do mnie. O ja, nie mogę. Dobra Tori. Spokój. Najlepiej idź spać. Chwila jeszcze tylko odpiszę. „Wzajemnie T. xx” Teraz mogę już spokojnie iść spać. Jeszcze przez jakieś pół godziny walczyłam ze sobą w myślach. Ostatecznie nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Obudziła mnie Sophie.
- Wstawaj śpiochu! – krzyknęła. – Nigdy tak długo nie spałaś. Co jest?
- Co się stało? Która godzina, że tak krzyczysz?
- Wcale nie krzyczę, to Ty jeszcze się porządnie nie obudziłaś. A co do godziny to już południe kochana.
- Jak to? Przecież zawsze o 11 byłam na nogach. Równo z Tobą.
- No widzisz. Prawdę mówiąc ja jestem już na nogach jak widzisz i zrobiłam Ci śniadanko. Chodź na dół.
- Dobrze, tylko się ogarnę.
- Ok, czekam na dole. – powiedziała i zeszła na dół.
Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak jakiś upiór. Masakra. Szybko przemyłam twarz i zrobiłam swój make-up, jeżeli go można tak nazwać. Weszłam do garderoby, wyjęłam taki zestaw i zeszłam na dół. Dopiero teraz zauważyłam, że Sophie ma ubrane to, co kupiłam jej na minione urodziny.
- No widzę, że jednak dobrze wybrałam Ci prezent. – powiedziałam z dumą.
- A no tak. Bardzo to lubię, dobrze o tym wiesz. Poza tym Ty też dziś ubrałaś tą bluzkę ode mnie. – zaśmiała się.
- Faktycznie. Nawet nie zwróciłam uwagi.
- Dobra zajadaj Tori.
- Dziękuję Ci dobra kobieto za śniadanie. – odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Nagle Sophie zapytała:
- Tori, mam takie pytanie. Spodobał Ci się wczoraj ten Harry, prawda?
O mały włos się nie zadławiłam. Szybko popiłam kanapkę wodą i przełknęłam ślinę.
- W sumie tak. – odparłam. – A co, aż tak widać?
- No wiesz, ja Cię dobrze znam i nie musi być po tobie tego widać. Wystarczy, że zamienimy kilka słów, a ja już wiem co jest na rzeczy. Tak samo Ty masz ze mną.
Miała racje. Zawsze jak coś się działo od razu wiedziałyśmy, że coś jest nie tak. Zachowaniem przypominałyśmy bliźniaczki, bo prawdopodobnie jak się jest bliźniakiem to się odczuwa to, co czuje ten drugi i odwrotnie. My miałyśmy podobnie, dlatego z łatwością się dogadywałyśmy.
- Dobra Tori, najadłaś się? – zapytała nagle Sophie.
- Tak. A czemu pytasz?
- Bo musimy iść na małe zakupy. Do pobliskiego sklepu. Zawsze tam chodzę, a Ty jeszcze nigdy ze mną tam nie byłaś. Chodź, przejdziemy się.
- Ok. Już idę.
Wyszłyśmy z domu i poszłyśmy do Sophie ulubionego sklepu. Pogoda była cudowna. Tak wiem dziwne, jak na Londyn. Nagle dostałam sms o treści: „Masz może dziś czas? Chciałbym się spotkać. H. xx”. No dobra, odpisze mu. „Tak, mam czas. Jak chcesz to wpadnij do mnie. Zaraz będę w domu. T. xx” W smsie napisałam mu nasz adres i szybko powiedziałam do Sophie.
- Kochana długo będziesz kupowała?
- Tak, wiesz jaka jestem, a co? – odpowiedziała.
- Bo muszę lecieć do domu. Gościa będę miała.
- Mhm. To leć. Ja dojdę trochę później. – powiedziała to z uśmiechem.
Wydaje mi się, że wiedziała kto przyjedzie. Ruszyłam szybkim krokiem do domu. Nie minęło 10 minut, a już byłam na miejscu. Zdążyłam tylko przejść przez bramkę, a nadjechało jakieś  audi R8 i wjechało na podwórko przez otwartą bramę, którą szybko zamknęłam pilotem. Nie miałam pojęcia kto to. Nagle z samochodu wyszedł Harry. Zdziwiłam się, bo prawdę mówiąc dużo o nim nie wiedziałam.
- Hej Tori! – krzyknął Harry i podszedł do mnie.
- Hej! Nie wiedziałam, że to Ty. – uśmiechnęłam się i przytuliliśmy się na powitanie.
- Prawdę mówiąc też byłem w szoku jak zobaczyłem dom. – powiedział.
- Ha ha. No tak. Wiesz, jeszcze dużo musimy się o sobie dowiedzieć. Zapraszam do środka.
- Dziękuję, ale panie przodem. Poza tym ślicznie wyglądasz. – powiedział z uśmiechem.
- Dzięki, dzięki. Nie przesadzaj. Wyglądam normalnie. Bez szału.
- Dobra nie mam zamiaru się sprzeczać i tak wiem lepiej. – zaśmiał się Harry.
* oczami Hazzy *
Podjeżdżając pod dom myślałem, że podała zły adres. Ostatecznie okazało się, że nie. Faktycznie to był jej dom. Odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem, że jeżeli się we mnie zakocha, to nie będzie to z powodu mojej kasy. Nagle zobaczyłem ją jak podchodziła do samochodu. Wyglądała tak ślicznie. Człowieku, pomyślałem, ogarnij się przecież wy się jeszcze dobrze nie znacie. Potem weszliśmy do domu. Również robił wrażenie od środka.
- Na serio świetnie urządzona chata. – powiedziałem – Same urządzałyście?
- Nie, rodzice. Wszystko było prezentem. Nie miałyśmy z Sophie całkowicie pojęcia jak będzie wszystko wyglądało. – odparła z uśmiechem.
- Aha. No to spoko gust mają wasi rodzice. A tak nawiasem, właśnie gdzie Sophie?
- Sophie poszła do sklepu, uzupełnić braki w lodówce. Powinna za jakiś czas wrócić.
- Spoko. No to może poznamy się bliżej, bo w sumie za dużo o sobie nie wiemy. Co Ty na to? – zapytałem niepewnie.
- Ok. Możesz pytać o co chcesz.
- Więc jak długo tu mieszkacie?
Na moje pierwsze pytanie Tori odpowiadała bardzo długo.
* oczami Tori *
Wiedziałam, że będzie chciał się dowiedzieć czegoś więcej. Gdy zadał pierwsze pytanie, powiedziałam mu wszystko od początku.
- No i teraz będziemy tu studiowały, dlatego też przeprowadziłyśmy się do Londynu. – powiedziałam kończąc.
Harry siedział z bardzo zdziwioną miną.
- Czyli jesteś ode mnie rok starsza. – odparł. – A co będziecie studiowały?
- Idziemy razem na  Uniwersytet Medyczny, wydział lekarsko-dentystyczny.
- Oo, to bardzo trudny kierunek. A czemu akurat to?
- Bo tak zdecydowałyśmy. Mój i Sophie tata są lekarzami i mają własne przychodnie. Myślę, że to po nich mamy takie zainteresowania. Od dziecka siedziałyśmy w przechodni, głównie w wakacje i sobie pracowałyśmy. Bardzo miło to wspominamy.
- No to teraz wszystko jasne. A wasze mamy? Macie rodzeństwo? – pytał dalej Harry.
- Moja mama jest psychologiem, a mama Sophie jest nauczycielką po filologii amerykańskiej, polskiej, angielskiej i francuskiej. Także wykształcone kobiety. Co do rodzeństwa to mamy obie tak samo. Starszego brata i młodszą siostrę. Nasi bracia grają w kosza w amerykańskiej lidze. Siostry to pokręcone 13latki, które kochają się w zespole One Direction.
- One Direction? A Ty nie? Oni są bardziej w Twoim i Sophie wieku niż w Waszych sióstr.
- No wiesz, my za nimi jakoś nie szalejemy. Też nic do nich nie mamy osobiście. To nie ich wina, że kochają się w nich dzieci. Szczerze mówiąc znamy ich piosenki, bo małe non stop ich puszczały, ale tak naprawdę nawet nie wiemy jak wyglądają.
- Aha. Czyli jak byś któregoś z nich poznała to mogłabyś się w nim zakochać, oczywiście jeżeli by Ci się spodobał? – zapytał.
To pytanie było dość dziwne i nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć.
- O co chodzi Ci z tym pytaniem Harry? Chcesz mi coś powiedzieć, coś czego nie wiem, a powinnam?
- Nie, o nic. Tak tylko się pytałem. Np. gdybym był jednym z nich to co wtedy?
- Ha ha! Chyba nie mówisz serio, że mam Ci na to odpowiedzieć?
- No serio się pytam?
- Więc. Raczej by mi to nie przeszkadzało i myślę, że Sophie też nie była by przeciwko.
Dokładnie, gdy powiedziałam imię Sophie, weszła do domu.
- Siema! – krzyknęła. – Wiedziałam, że to Harry ma przyjechać. – śmiała się Sophie.
- Oj mądra jesteś kochana! Mądra. – odparłam ze śmiechem. – Zgadując, wyczułaś to jak zwykle, tak?
- Dokładnie, wyczułam to. – powiedziała. – Hej Harry. Miło Cię widzieć po raz kolejny. – odparła Sophie wchodząc do salonu, gdzie siedział Harry.
- Mi również miło znowu Cię zobaczyć. – powiedział z uśmiechem.
- A o czym, jeżeli można wiedzieć, tak namiętnie gadaliście? I czemu usłyszałam, wchodząc do domu, moje imię? – zapytała badawczo.
- Więc pytałem, czy nie miałybyście nic przeciwko, gdybym przypadkiem był z One Direction.
- Aha. Ha ha. Dobre pytanie. Raczej nie. Byłoby ok, tak myślę. W końcu te chłopaki są mniej więcej w naszym wieku, co nie?
- Dokładnie. 3 w waszym, jeden młodszy i jeden starszy.
- O, widzę że ogarniasz temat. – zaśmiałam się.
- Tak się składa, że ogarniam. – powiedział Harry.
Gadałyśmy z Harrym chyba z pół dnia, gdy nagle ktoś do niego zadzwonił i musiał uciekać. Harry pożegnał się z Sophie, która musiała iść ogarnąć neta, a ja odprowadziłam go do samochodu.
- No to, mam nadzieję do zobaczenia Harry. – powiedziałam z uśmiechem.
- Do zobaczenia śliczna. – uśmiechnął się i złapał mnie w talii. Pocałował delikatnie w policzek, aż przeszedł mnie dreszcz, a w brzuchu zaczęły latać motyle.
- Pa. – powiedziałam cicho.
Harry odpalił samochód i pojechał, a ja powlekłam się z powrotem do domu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz