czwartek, 19 lipca 2012

Poznaj mój świat


Wstałyśmy jak zwykle o 11. Mimo że poszłyśmy spać o 2 nad ranem, czułam się wypoczęta. Poszłam do łazienki, zrobiłam mój make-up, zaplotłam sobie warkocza i poszłam się ubrać. Wskoczyłam w to i poszłam na dół. Sophie też zeszła na dół, ubrana w to i z upiętymi włosami w kok. Zrobiłyśmy sobie śniadanie i usiadłyśmy w salonie przed TV. Włączyłyśmy bajki. Tak wiem, pomyślicie 19latki i oglądają bajki, żałosne. Wcale nie. Lubiłyśmy pooglądać Nickelodeon, szczególnie Victorious, i-Carly, czy Króla Juliana. Zawsze też marzyłyśmy żeby poznać Victorię Justice, ma tak samo na imię jak ja, jest w tym samym wieku, fajnie byłoby z nią pogadać. Dobra, ale mniejsza z tym. Właśnie zaczęło lecieć i-Carly, jakieś powtórki. Nie zgadniecie, kto jest gościem w tym odcinku. Ha ha! Nie mogę. One Direction J. Fuck the system.
- O, nie wiedziałam, że grali w i-Carly. – powiedziała Sophie.
- No co Ty, ja też nie! – zaśmiałam się. – Dobra oglądajmy, bo fajnie się zapowiada.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
- Kogo tu niesie w południe. Z chłopakami i Paulem jesteśmy umówieni na osiemnastą, więc raczej to nie oni. – powiedziałam. – Sophie, chce Ci się iść i zobaczyć?
- Nie, ale pójdę. – wytknęła mi język i się zaśmiała.
Usłyszałam jakieś krzyki i w mgnieniu oka do salonu wpadła cała piątka, a za nimi weszła Sophie.
- Jednak to oni. – odparła Sophie. – Jak widać.
- A no.
- No hej Tori. Co robicie? – spytał Lou.
- Chyba widzisz. Oglądamy i-Carly, a w nim kto taki? WY!
- A no. Graliśmy w jednym odcinku. – odparł Harry podchodząc i siadając obok mnie. – Cześć myszko. – powiedział i pocałował mnie  w usta.
- No hej przystojniaku. A teraz cisza, bo oglądamy. – uśmiechnęłam się do Hazzy.
- Dobrze, będziemy cicho. – powiedzieli i też usiedli na kanapie, po czym zaczęli oglądać.
Po skończonym, bardzo zabawnym, odcinku Liam powiedział:
- Mamy takie pytanie do Was obu.
- Słuchamy. – odparłam z Sophie.
- Więc, czy jest taka możliwość żeby dziś tu mogły przyjechać nasze dziewczyny? Mianowicie moja Danielle, Perrie Zayna i Eleanor Louisa? – zapytał nieśmiało Liam.
- No spoko. Miejsca jest dużo, a my z chęcią je poznamy. – powiedziała uśmiechnięta Sophie.
- Tak, nie mamy nic przeciwko. – poparłam.
- To super! – powiedział Louis. – Ja już dzwonię po El.
- A ja po Danielle. – dodał Liam.
- No i ja oczywiście po Perri. – uśmiechnął się Zayn.
- Dobrze. Dzwońcie. – powiedziałam i przytuliłam się do Hazzy.
Po około pół godziny zjawiły się dziewczyny. Uśmiechnięte weszły do domu i od razu podeszły do mnie i Sophie.
- Hej, jestem Danielle. – powiedziała śliczna mulatka z kręconymi włosami. – Jestem dziewczyną Liama. Miło mi Was poznać.
- Jestem Tori, a to Sophie. – odparłam z uśmiechem, a dziewczyna przytuliła się przyjaźnie.
- Witaj w rodzinie. – dodała.
- Ja jestem Eleanor. Dziewczyna Louisa. – uśmiechnęła się szczupła brunetka o bardzo ładnej urodzie. – Miło mi Cię poznać. – dodała i również mnie przytuliła.
- A ja jestem Perrie. – powiedziała urocza blondynka. – Mnie przypadło, że jestem dziewczyną Zayna. – uśmiechnęła się i przytuliła jak dwie przed nią.
- Tak wiem. Ciebie prawdę mówiąc znamy, bo kochamy Little Mix, którego jesteś członkinią.
- Naprawdę? – zdziwiła się. – Serio, bardzo mi miło z tego powodu. Już Was lubię!
Po odbytych formalnościach z powodu nudy, która nastała, a do przyjazdu Paula jeszcze trochę czasu pozostało, postanowiliśmy urządzić seans filmowy. Oglądaliśmy najpierw jakiś horror, na który jedynie zerkałam z przerażeniem. Później jakąś komedię, na której było bardzo dużo śmiechu. No i na końcu oglądnęliśmy jeden z najpiękniejszych filmów „Pamiętnik”.  Jak zawsze w tego typu filmach  wszystkie płakałyśmy, a chłopaki wykorzystując sytuację, mogli nas pocieszyć przytulając. J
O 18 przyjechał Paul i kończyliśmy nagrywanie. Oczywiście jak zwykle zeszło do północy. Przez ten czas naprawdę zakolegowałyśmy się z dziewczynami Zayna, Liama i Louisa. Są świetne. Wymieniłyśmy się numerami telefonu. Na pożegnanie Harry powiedział:
- Myszko, to może jutro spotkamy się co?
- Z chęcią kocie. A u kogo tym razem?
- A na mieście tym razem kochanie. Pospacerujemy, a Ty w końcu zobaczysz jak to jest być moją dziewczyną. – zaśmiał się Harry.
- No ok. To o której wpadasz po mnie? – spytałam.
- Będę o 12 myszko J
- Dobrze, będę gotowa.
Pożegnaliśmy się ze sobą, jak zwykle namiętny pocałunek musi być. Około 1 w nocy poszłyśmy z Sophie spać.

- Tori!!!!! – krzyknęła nad moim uchem Sophie, ubrana w to, więc wygląda na to, że jest ciepło.
- Co się stało?
- Wiesz, która godzina? – zapytała.
- Nie, ale z pewnością jeszcze dosyć wcześnie. – zaśmiałam się.
- Wcale, że nie. Na którą jesteś umówiona z Hazzą?
- Będzie po mnie o 12.
- No bo jest 11:30, więc masz 30 minut. Ruszaj się! Z tego co widzę, włosy musisz umyć. Szybko, szybko! Śpiochu kochany J - uśmiechnęła się i wyszła.
- Że co? Kurwa. Nie zdążę.
W kilka sekund wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Po 15 minutach miałam już wymyte włosy, teraz wysuszyć. Ja pierdole, nie zdążę. Kurde. Dobra, może dam radę. Szybko się ubrałam w to i poszłam suszyć włosy. Ok. Jest za 5. Lekki makijaż. Zdążę. Równo o 12 zeszłam na dół, a gdy wleciałam do kuchni zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Jestem pewna, że to Harry. – powiedziałam.
Sophie pokiwała głową i poszła otworzyć drzwi.
- Hej Sophie! – powiedział Harry przytulając Sophie do siebie. -  Gdzie Tori?
- Jest w kuchni. Wejdź. – powiedziała z uśmiechem.
- Cześć kochanie. – powiedziałam do Harry’ego.
- Hej myszko. – odpowiedział Harry i pocałował mnie. – Chodźmy już.
- No. Idę. Pa kochanie. – powiedziałam do Sophie dając jej buziaka na pożegnanie.
- Pa. – odpowiedziała. – Bawcie się dobrze.
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się w stronę samochodu Hazzy.
- To gdzie mnie zabierasz? – zapytałam.
- Jedziemy do centrum. – powiedział z uśmiechem. – Tylko pamiętaj, nie będzie łatwo. Fanki są wszędzie.
- Dobrze. Będę o tym pamiętała. – zaśmiałam się. Tak naprawdę nie wiedziałam co mnie czeka.
Po około 15 minutach byliśmy w centrum. Harry zaparkował samochód. Wyszliśmy z niego, Harry złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę galerii.
- Czyli dziś mnie oficjalnie przedstawiasz światu? – zapytałam.
- No tak. Dziś oficjalnie dowiedzą się o Tobie wszyscy. Dosłownie. – uśmiechnął się.
Doszliśmy do galerii i weszliśmy do środka. Gdy tylko minęliśmy drzwi mnóstwo dziewczyn zebrało się wokół nas, jak sępy wokół padliny. Byłam tym lekko skołowana, ale prawdę mówiąc tak to sobie wyobrażałam. Spojrzałam na Harry’ego i zauważyłam, że już chciał powiedzieć, że dziś nie ma dla nich czasu. Nie chciałam wyjść na „dziewczynę, przez którą idol milionów nastolatek nie ma prawa pozować do zdjęć i rozdawać autografów”. O nie, pomyślałam i szybko powiedziałam do Hazzy:
- Dobra kochanie. Ja sobie pójdę do Starbucks’a, a Ty poświęć trochę czasu swoim fankom. W końcu dzięki nim możesz spełniać swoje marzenia. – uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? – zapytał zdziwiony.
- Tak kochanie. – pocałowałam go w policzek i poszłam.
Fanki były w szoku. Odprowadzały mnie swoim spojrzeniem, ale dodatkowo się do mnie uśmiechały. Ha ha! Mam nadzieję, że mnie polubiły. Oby. Poszłam więc do Starbucks’a, gdzie kupiłam sobie jedno z moich ulubionych zimnych przysmaków, a mianowicie Chcolate Frappuccino® Blended Cream. Usiadłam przy stoliku i zanurzyłam się w myślach popijając czekoladę.
Nagle ktoś wyrwał mnie z przemyśleń. Może i nie tak „nagle”, bo minęło około pół godziny. Okazało się, że to Harry. Usiadł koło mnie uśmiechnięty, popijając Raspberry Frappuccino® Blended Juice Drink.
- Przepraszam, że tyle musiałaś czekać. – powiedział smutnym tonem Harry.
- Nic się nie stało. Przecież decydując się na związek z Tobą musiałam pogodzić się ze wszystkim. Prawdę mówiąc, z początku nie wiedziałam o tym, że jesteś sławny, ale cóż. Pewne jest to, że zakochałam się w Tobie, a nie w Twojej sławie. – powiedziałam. – Z tym też już się pogodziłam. – dodałam wskazując na fotoreportera robiącego nam zdjęcie przez sklepową okiennicę.
- A no, to też część mojego życia. – posmutniał Harry.
- Przecież wiedziałeś, że tak będzie, kiedy decydowałeś się na sławę.
- No, to prawda, ale czasem chciałbym być niewidzialny. – powiedział.
- Jesteś, gdy przebywasz u mnie. Nikt się wtedy za Tobą nie kręci. – spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Racja. Ha ha. Chociaż nie wiadomo jak będzie teraz. – pokręcił głową. – Będą szukali Twojego domu, Twoich danych. Dopiero jak wszystko znajdą, po pewnym czasie dadzą Ci spokój.
- Oj, jakoś dam radę. – uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek.
- Dobra chodźmy teraz na Londyn. Pokażę Ci kilka miejsc.
- Ok kocie. Idziemy.
Harry oprowadził mnie po kilku prześlicznych i bardzo intymnych miejscach, gdzie byliśmy sami. Tylko my i otaczający nas świat. Około godziny 10 w nocy Harry odwiózł mnie do domu i pożegnaliśmy się jak zwykle bardzo czule.
- Do zobaczenia myszko. – szepnął mi Harry do ucha.
- No pa, kotku. – odpowiedziałam. I momentalnie zatopiliśmy się w swoich ustach. Gdy skończyliśmy się całować, Harry odprowadził mnie do drzwi i odszedł. Pomachałam mu jeszcze tylko, gdy odjeżdżał samochodem.
Przez kilka najbliższych dni zwiedzałam z Harrym Londyn i okolice. Sophie natomiast spędzała czas z Niallem. Stawali się sobie coraz bliżsi i uwielbiali spędzać ze sobą czas, dlatego Sophie nie miała nic przeciwko moim wyjazdom z Harrym. W czasie, gdy chłopaki udzielali wywiadów, czy mieli sesje zdjęciowe do magazynów ja i Sophie spotykałyśmy się z dziewczynami pozostałej 3. To z Danielle, to z Perri, czy z Eleanor. Wszystkie są cudowne i mamy z nimi, tak mi się wydaje, wspaniały kontakt. W końcu to one same proponowały wspólne wypady na miasto.

W czwartek, poprzedzający weekend rozpoczynający Olimpiadę, około godziny 11, zadzwonił do mnie Harry:
- Cześć myszko. Mam propozycję. Może pojedziemy jutro z rana do Holmes Chapel żebyś w końcu poznała moją mamę no i spotkała się znowu z Gemmą, która właśnie jest u mamy. Co Ty na to? Pojechalibyśmy tam na weekend.
- Hmm. Brzmi bardzo fajnie. Z chęcią poznam Twoją mamę, no i porozmawiam znowu z Gemmą.
- No to dobrze. Bądź gotowa o 5 rano. Wiem, że to strasznie wcześnie, ale to kawałek drogi stąd.
- Aha. No dobrze, będę gotowa kochanie.
- To dobrze. Dziś mamy wywiad z chłopakami, więc nie dam rady przyjechać. Więc do jutra, ok?
- Dobrze Harry. Do jutra. Kocham Cię. Pa.
- Ja Ciebie też kocham myszko. Pa.
Przez cały dzień leniuchowałam razem z Sophie, tak jak to robiłyśmy od zawsze. Czyli siedziałyśmy na TV, Internecie i objadałyśmy się słodyczami. Cudownie było, ale czas leciał jak oszalały, a jutro z samego rana wyjeżdżam z Harrym do Holmes, do jego rodzinki. Mam stresa, szczerze nie mam pojęcia, jak przyjmie mnie jego mama. Gemma mnie już zaakceptowała, ale obawiam się jego mamy.

Wstałam godzinę przed przyjazdem Hazzy, tylko dlatego, że poszłam wcześnie spać. Przyszykowałam się na wyjazd. Założyłam coś cieplejszego, zjadłam śniadanie i czekałam na Harrey’ego. Przed 5 na dół zeszła na chwilę Sophie, żeby się pożegnać.
- Na pewno nie będzie Ci smutno tu samej kochanie? – zapytałam, bo miałam wyrzuty sumienia, że ją zostawiam.
- Coś Ty, Tori. Niall i reszta powiedzieli, że mam do nich przyjechać na te kilka dni, więc nie będę sama.
- Aha. W takim razie już się nie mam czym przejmować. To dobrze, że Cię zaprosili. Kochani są.
- No, są kochani. Ty się baw dobrze. Jestem pewna, że mama Hazzy Cię pokocha. Moja kochana siostrzyczko. Słyszę, że już przyjechał Harry, więc idź. – powiedziała i dała mi buziaka na pożegnanie.
- No pa kochanie. Do zobaczenia. – pomachałam do Sophie i wyszłam z domu.




____________________________________
I jak?! Komentujcie!! Bardzo mi zależy na Waszym zdaniu.
Tori xx

poniedziałek, 16 lipca 2012

Tłumacz się kochanie


Lot minął bardzo szybko, pewnie dlatego, że ¾ czasu przespałam. Byłam trochę przybita tym, że Harry nie powiedział mi od razu prawdy, a poza tym już tęskniłam za rodzinką. Sophie wzięła mnie za rękę i poszłyśmy po bagaże. Później udałyśmy się szybko do taksówek. Jedna z nich przywiozła nas do domu.
- W końcu dom. – powiedziała Sophie. – Szkoda, że nie ma Matta i Travisa. Byłoby weselej.
- No, prawdę mówisz. – odparłam. – Dobrze, że mam Ciebie.
- Wzajemnie kochanie.
Sophie przytuliła mnie mocno.
- W sumie zyskałyśmy 8h więc jest północ. – powiedziała Sophie. – Jestem zmęczona, a Ty?
- Ja tak średnio, ale raczej też pójdę spać.
- No to chodźmy.
Obudziłam się koło 9. Nowy rekord, ale na pewno tylko dlatego, że spałam w samolocie. Sophie jeszcze spała. Poszłam do kuchni i zrobiłam śniadanie. Siedząc w piżamie i czekając na Sophie zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam. W drzwiach stało 4 chłopaków.
- Hej. Jesteśmy 1D. A Ty Tori, czy Sophie?
- Tori. – odpowiedziałam oszołomiona tym zdarzeniem.
- Wpuścisz nas do środka, czy mamy stać w drzwiach. – powiedział jeden z nich.
- Przepraszam za kolegę. – szybko dodał drugi.
- Nie, no oczywiście proszę wchodźcie.
Nagle ujrzałam Hazzę. Stał na samym końcu. Schowany za pozostałą czwórką.
- O, Harry. No tak sory, zapomniałam napisać, że już wiem o tym. – powiedziałam dosyć szorstko.
- Umm.. ja.. chciałem Ci powiedzieć, ale nie wiedziałem jak.. – wybełkotał Harry.
- Nie wiedziałeś? Proszę Cię. Wystarczyło powiedzieć: „Tori jestem członkiem zespołu One Direction. Zrozum kocham to, kocham też Ciebie i nie zrezygnuję ani z tego, ani z Ciebie”. Chyba nic prostszego. Nie jestem idiotką, żeby ukochanemu facetowi zabraniać robić coś co kocha. Przecież to, że nie słuchałam jak dotąd Waszej muzyki nie oznaczało, że nie lubię 1D. Moja młodsza siostra za Wami szaleje, a ja nie robię tego co ona, dlatego Was nie słuchałam. Jak bym jako pierwsza Was znalazła, to na pewno byłabym fanką, bo wczoraj słyszałam Waszą piosenkę i macie na serio świetne głosy. Mówiłeś, że nasz związek ma opierać się na szczerości i zaufaniu. Gdzie była ta szczerość? Czemu nie powiedziałeś od razu?
- Wow. Ale się rozgadała. – powiedział jeden. – Ale Harry, Tori dobrze mówi.
- No ja wiem… przepraszam. Wybaczysz? – powiedział patrząc mi prosto w oczy Harry.
Te jego zniewalające zielone tęczówki. Cholera jasna czemu są takie śliczne te jego oczy!!!! Poza tym te loki, ten uśmiech! Kurwa no! Czemu on jest taki idealny. Nie mogę się na niego gniewać, ale na serio mnie wkurzył, tym ukrywaniem prawdy.
- Więc? – zapytał znowu.
- Więc co? Myślisz, że tak łatwo będzie?
- No, mam nadzieję. Bo nie wytrzymam bez Ciebie.
- Tak, tak. Jasne. Nie bierz mnie na litość. Tylko przysięgnij, że już zawsze będziesz ze mną szczery!
- Dobrze. Przysięgam myszko. J
- Myszko. Tęskniłam za tym. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Czyli ok? – zapytał jeden z czwórki.
- Tak. Ok. Może przedstawisz mi swoich przyjaciół kocie?
- Oczywiście. Kolejno: Louis Tomlinson, Liam Payne, Niall Horan i Zayn Malik. Przepraszam Zayn, że wymieniłem Cię jako ostatniego. Następnym razem będziesz pierwszy. – uśmiechnął się Harry do brązowookiego mulata.
- No dobrze Harry. Mam nadzieję. – odparł Zayn.
- Miło Was poznać. Victoria Carter, ale wolę Tori.
- Tori! Wstałaś już? – usłyszałam głos z góry.
- Tak skarbie. Jestem na dole.
Nagle pojawiła się Sophie w swojej piżamie i stanęła jak zamurowana.
- Chłopcy poznajcie, Sophie. – powiedziałam.
Sophie szybko wróciła do siebie i powiedziała:
- Miło mi. Sophie Walton. Kuzynka, a zarazem najlepsza przyjaciółka. – uśmiechnęła się uroczo.
- Hej! Sophie. – krzyknęli.
- Jestem Louis.
- Ja Niall.
- Zayn. Miło mi.
- Liam. Witaj. Miło Cię poznać.
*oczami Sophie *
Obudziły mnie jakieś rozmowy dochodzące z dołu. Postanowiłam sprawdzić, czy Tori już wstała. Krzyknęłam, a ona odpowiedziała. Postanowiłam wówczas zejść do niej na dół. Nagle moim oczom ukazała się 5 chłopaków. Jednego znałam, to Harry, a reszta jak wnioskuję to pozostali z zespołu. No faktycznie podobni do tych w TV. Gdy się przedstawili zaczęłyśmy z nimi rozmawiać. Są na serio śmieszni i słodcy. Szczególnie blondyn, Niall. Mega słodziak. Z nim najlepiej mi się rozmawiało.
*oczami Nialla *
Sophie była naprawdę urocza. Świetnie mi się z nią rozmawiało. Wydaje mi się, że bylibyśmy fajną parą. Dochodziło południe i wiedziałem, że zaraz będziemy się zmywać, dlatego jak najszybciej wymieniłem się z Sophie numerami telefonów. Nagle Liam powiedział:
- Dobra chłopaki. Czas na nas. Naprawdę bardzo miło się z Wami rozmawia. I już dobrze wiem, czemu Harry tak się w Tobie zakochał Tori, jesteś naprawdę super. Sophie też. Teraz musimy jechać do studia. Nagrywamy nowy album, więc musimy jechać pracować.
- No dobra. Zbieramy się. – odparł Zayn.
- Szkoda, że tak krótko byliście. – powiedziała Sophie patrząc na mnie.
- No właśnie. Wpadnijcie jeszcze. – powiedziała Tori.
- A chętnie, chętnie – odparł Louis.
- Dokładnie, bardzo chętnie. – powiedziałem.
*oczami Tori *
Zaczęli się zbierać i żegnać. Musieli iść do studia. Zaraz, zaraz. Przecież my mamy swoje studio i dodatkowy pokój dla gości. Nie mogłam tak szybko pożegnać się z Harrym, więc powiedziałam.
- A wasz menager nie zgodził by się na nagrywanie w domu?
- Coś Ty. – odrzekł Louis. – To musi być profesjonalne studio.
- Chodźcie za mną. Na momencik.
Zrobili tak, jak powiedziałam. Otworzyłam drzwi do naszego studia i zapytałam:
- A coś takiego nie jest profesjonalnym studiem?
- Ale jak to? To Wasze własne studio? – zapytali zdziwieni.
- Tak. Od dziecka śpiewamy i gramy. Mamy pokończone szkoły muzyczne I i II stopnia. No i rodzice zrobili nam taki prezent w nowym domu.
- To czemu nie idziecie na London Arts tylko na Medyczny?
- Bo jesteśmy strasznie nieśmiałe. Poza tym show business nie jest dla nas.
- Wow. Studio idealne. Która na czym gra? Bo o tym mi nie mówiłaś kochanie.– zapytał mój Harry.
- Ja pianino, saksofon i gitara. Sophie pianino, skrzypce i wiolonczela. J
- Zdolne bestie. – powiedział Louis. – Chwila, zadzwońmy do Paula, żeby przyjechał. W końcu tu jest profesjonalne studio.
- My pójdziemy się ubrać w normalne ciuchy. Nie będziemy cały dzień w piżamie przecież.
Wskoczyłam w swój ulubiony codzienny strój. To samo zrobiła Sophie. Chłopcy natomiast zadzwonili do swojego menagera i powiedzieli mu o wszystkim. Ich menager dojechał w zaledwie kilkanaście minut. Harry zbiegł na dół, by otworzyć mu drzwi.
- Co jest Harry? Co gadał Louis, jakie studio? Przecież to zwykły dom.
- Dobra Paul. Chodź za mną.
Na górę wszedł Harry, a za nim szedł ich menager.
- Paul poznaj, to moja dziewczyna Tori, a to jej kuzynka Sophie. – wskazał na nas Harry.
- Miło mi. Ale miało tu być jakieś studio, a nie dziewczyny.
- Tak się składa – ciągnął dalej Harry – że Tori i Sophie mają swoje studio, o tu. – wskazał otwierając drzwi.
- Faktycznie. Studio idealne. Instrumenty, miksery, mikrofony. Można pracować. A co wy dziewczyny uzdolnione muzycznie jesteście? – zapytał Paul.
- No w sumie tak, tylko że my bardzo nieśmiałe jesteśmy. – zaśmiała się Sophie.
- Aha. Może jednak coś nam zaprezentujecie. Co Wy na to?
- Hmm. Czemu nie. – powiedziałyśmy razem.
Weszłyśmy do studia. Wybrałyśmy piosenkę Emeli Sandé – „Next to me”. Jest żywa, więc można w niej połączyć wszystkie nasze instrumenty. Najpierw nagrałyśmy podkład. Potem zabrałyśmy się za dodanie naszych głosów. Po odsłuchaniu całości utworu jaki stworzyłyśmy, byłyśmy pod wielkim wrażeniem. Nigdy tak naprawdę nie potrafiłyśmy zrobić wszystkiego tak idealnie, jak teraz.
- Cudownie. – rzekł Paul. – Myślę, że będziecie dobrze brzmiały w jednej piosence chłopaków. Właśnie miałem zaproponować to jakiejś sławnej dziewczynie, ale lepiej będzie dać jakiś świeży, nigdzie nie słyszany damski wokal.
- Że co? – zapytałam zdziwiona. – My w ich piosence?
- Tak. Potrzeba nam damskiego wokalu, bo jedną piosenkę chłopaki napisali właśnie jako tak jakby rozmowę między kobietą, a mężczyzną.
- Aha. I myśli pan..
Nie zdążyłam skończyć zdania. Przerwał mi ich menager.
- Żaden pan, jak już to Paul, Tori.
- Dobrze. To myślisz, że my byśmy się nadawały?
- Jak najbardziej. – kiwnął głową.
Chłopcy zabrali się za nagrywanie, a my siedziałyśmy z Paulem i słuchałyśmy jak im wchodzi. Szczerze obie siedziałyśmy z otwartymi buziami, oczywiście w przenośni, bo serio, chłopcy brzmią razem jak również osobno idealnie. Mają świetne głosy. Naprawdę. Nie spodziewałam się tego. Poza tym widać, że kochają to co robią. W porze obiadowej przygotowałyśmy spaghetti, żeby wszyscy nabrali nowych sił do pracy. Nagrywanie trwało do północy. Tak, naprawdę. Paul przyjechał tu przed 1pm., a już północ. Czas leciał jak głupi. No wiadomo, jak w dobrym towarzystwie, to zawsze wszystko mija migiem.
- Już prawie 1 w nocy. – powiedział Paul. – Żona mnie poćwiartuje przez Was chłopaki.
- Ha ha. Nie przez nas. To Ty tak długo zawsze każesz nam pracować. A my kochając to co robimy, nie zważamy na czas. – podsumował Zayn.
- No w sumie racja. To ja uciekam. Wy też lepiej jedźcie do domu.
- Dobrze, zaraz.
- A właśnie. Można jeszcze jutro skorzystać ze studia dziewczyny? Ale tak od 6pm. Bo tu nie musimy się przepychać przez masę fanek przed wejściem do studia w centrum. To jak? – zapytał Paul.
- Jasne. Nie ma sprawy. – odpowiedziałyśmy zgodnie.
- No bo jeszcze ten kawałek z Wami trzeba nagrać. Dobra. To do jutra. W sumie do dzisiaj. Dobranoc.
Paul pojechał. Chłopaki też zaczęli się zbierać. Było już koło 2. Kto by pomyślał 1 dzień z nimi, a już tak mocno ich lubię i mam nadzieję, że oni mnie też. W sumie wnioskuję to z ilości uścisków, które od nich otrzymałam. Są naprawdę słodcy. Cała 5. No oczywiście Harry najbardziej, ale o gustach się nie dyskutuje. Ha ha! 
W końcu przyszedł czas na pożegnanie z moim ukochanym J. Harry podszedł do mnie i złapał mnie w talii. Pocałował mnie najpierw w policzek. Pachniał niesamowicie. Tak cudownie, zresztą jak zawsze. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i pocałowaliśmy się namiętnie. Nie wiem ile to trwało. Oderwaliśmy się od siebie, gdy Louis powiedział:
- Dobra gołąbki. Koniec tych czułości. Spać mi się chce szkrabie. Jedziemy do domu. – uśmiechnął się do mnie i pociągnął Hazzę za sobą. Zdążyłam tylko jeszcze raz pocałować go w policzek i pomachać na pożegnanie.
Spojrzałam na Sophie, która maślanymi oczami wpatrywała się w odchodzącego Nialla. Chłopak robił dosłownie to samo. Oj. Chyba coś się szykuje. Sophie chyba wpadła po uszy. Dobra, ale nie będę jej już dziś tym męczyła. Niech idzie spać.
- Dobranoc kochanie. – powiedziałam do Sophie całując ją w czoło.
Odwzajemniła buziaka i odpowiedziała:
- No dobranoc. Poza tym te chłopaki chyba coś w sobie mają przyciągającego, bo chyba jestem zauroczona w Niallu.
- Tak myślałam. Teraz idź spać skarbie.
- Dobranoc siostrzyczko.
- Dobranoc.





__________________________________________________
I jak się podoba?! Komentujcie :) Bardzo Was proszę.
Tori xx

sobota, 14 lipca 2012

Prawda wychodzi na jaw


*oczami Hazzy *
Wstałem rano. Nie mam pojęcia dlaczego obudziłem się tak wcześnie. Dopiero 7. Od razu pomyślałem o Tori. Pewnie już jedzie na lotnisko, skoro o 8 ma lot. Napiszę do niej później teraz muszę się zebrać skoro już nie mogę spać. Zszedłem na dół zrobić śniadanie. Na dole było pusto. Najwyraźniej nawet Louis i Liam, nasze ranne ptaszki, jeszcze nie wstali, a to jest bardzo dziwne. Zacząłem krzątać się po kuchni i po raz pierwszy zrobiłem śniadanie dla wszystkich. Fakt faktem, wstałem najszybciej więc wypadało. Nastawiłem kawę w ekspresie ciśnieniowym dla Zayna (jego ulubiona). Reszta zapewne będzie pić wodę, albo jakiś sok z lodówki. Myśli uciekały mi non stop do tego jak powiedzieć Tori o tym, że jestem osobą publiczną. Jestem pewien, że kocha mnie za to kim jestem prywatnie, a nie za to, że jestem w 1D, ale muszę jej powiedzieć. Przecież obiecaliśmy sobie, że nasz związek będzie opierał się przede wszystkim na zaufaniu i szczerości. Cholera jak ja mam jej to powiedzieć.
- O ja. Harry? Dobrze widzę, czy mam halucynacje? – wyrwał mnie z moich rozmyślań Louis.
- Weź nie krzycz. Przestraszyłeś mnie. Tak to ja. Wiem, wcześnie wstałem. – odparłem.
- Nie no spoko. Miło z Twojej strony, że zrobiłeś śniadanie szkrabie. Ale powiedz mi prawdę. Czemu wstałeś tak wcześnie? Co Cię gryzie? – zapytał stroskany.
- No wiesz. Chodzi o Tori. Nie wiem jak mam jej powiedzieć .. umm.. no wiesz o 1D.
- Głupi jesteś i tyle. Powiedz jej prosto z mostu. Bo jak się dowie przez przypadek, lub od kogoś innego to będzie problem.
- Cześć Lou! – krzyknął Liam dochodząc do kuchni. – Z kim tak rozmawiasz? Jak z El, to pozdrów ją.
- Nie z El. – powiedziałem. – Ze mną.
- Oo. Już nie śpisz Harry? No nieźle. Nigdy tak wcześnie nie wstawałeś. I nawet śniadanko jest. Bardzo miłe zaskoczenie. A o czym rozmawiacie?
- Mówiłem mu, żeby się nie martwił Tori i powiedział jej bez owijania w bawełnę, że jest w 1D. No i w końcu niech nas z nią zapozna, bo jak można tak długo z tym zwlekać.
- Louis ma rację Harry. Zrób to jak najszybciej.
- Dobra. Wiem, macie rację.
Jestem w 100% przekonany, że mają rację. Wiedziałem o tym od zawsze, że muszę Tori powiedzieć prawdę. Gemma też mi to mówiła, zaraz po tym jak się z nią zapoznaliśmy. Dobra teraz muszę jeszcze raz to przemyśleć. Idę na spacer.
*oczami Tori *
Dochodzi szesnasta. Czyli zaraz lądujemy w LA. Już nie mogę się doczekać żeby spotkać wszystkich. Nawet za małą się stęskniłam, ale najbardziej to za Travisem. Nie widziałam go dwa lata, a wydaje mi się jakby minęły wieki. Byłam z nim bardzo związana, tak samo mocno jak z Sophie. Ona również, ze swoim Mattem była tak mocno związana. Wiedziałyśmy jednak, że nie możemy spędzić z własnymi braćmi całego życia. Zobaczymy ich dopiero jutro. Jesteśmy tzw. Niespodzianką dla chłopców J.
- Prosimy o zapięcie pasów. – zakomunikowała stewardessa.
- Lądujemy. – powiedziała szczęśliwa Sophie.
- Tak! Za kilka minut zobaczymy rodziców i LA. – odparłam.
W końcu samolot wylądował. Wręcz wybiegłyśmy samolotu i udałyśmy się szybkim krokiem w kierunku lotniska, gdzie czekali na nas rodzice. Odebrałyśmy nasze walizki i wybiegłyśmy szukać najbliższych. Nagle zauważyłyśmy naszych tatuśków w tłumie. Z tego względu, że byli dość wysocy, mogłyśmy spokojnie dostrzec ich wśród ludzi „normalnego” wzrostu.
- Tata!! – zawołałam. To samo zrobiła Sophie, która biegła co sił w nogach do swojego ojca.
- Tori! Kochanie. 2 tygodnie się nie widzieliśmy, a stęskniłem się za Tobą niezmiernie! – powiedział tata.
- Witaj Tori. – powiedział wujek.
- Cześć Sophie. – odparł tata.
Wzięli nasze walizki i wyszliśmy z lotniska. Całą drogę do naszego starego domu gadaliśmy o tym, co się wydarzyło pod naszą nieobecność. W końcu dojechaliśmy do domu. Ukochanego, bo spędziłyśmy w nim najlepsze chwile naszego życia, nasze dzieciństwo. Mieszkałyśmy tu przecież 10 lat. Rodzice zamierzali tu wrócić, dlatego nie sprzedawali domu. Był to tzw. bliźniak. Rodzice oraz wujek i ciocia sami go budowali, w sensie wedle własnego projektu, który wymyślili. Łączył się balkonem z tyłu domu. Dzięki niemu można było szybko przejść w dwie strony, bez wychodzenia na dwór. Wyjście na balkon miałam jedynie ja z mojego pokoju i Sophie ze swojego, dlatego często siedziałyśmy u siebie, albo na balkonie. Spędzałyśmy na nim całe dnie, jak była pogoda. Z balkonu jest widok na ogród, który zasłania wszystko, więc w upalne dni mogłyśmy się tam spokojnie opalać (NAWET TOPLESS) ha haJ.
- Przyjechali. – usłyszałyśmy czyjś krzyk przez okno. To chyba Maggie i Kathy.
- Tori, Sophie. Jak my się za Wami stęskniłyśmy – krzyczały biegnąc w naszą stronę Maggie i Kathy.
Spojrzałam na Sophie, a ona na mnie. Zrobiłyśmy zdziwione miny, bo nigdy nas tak nie witały.
- Cześć małe! – odpowiedziałyśmy razem. – Co słychać? J Jak w szkole?
- A dobrze, dobrze. – powiedziały chórem nasze małe modelki.
- No to fajnie – powiedziałam, a Sophie przytaknęła głową.
Nagle z domu wyszły mamuśki. Najukochańsze istoty na ziemi.  Podeszły nic nie mówiąc. Nagle rzuciły się w ramiona i zaczęły obie płakać.
- Mamuś, nie płacz. – powiedziałam również ze łzami w oczach. – Przecież już jestem.
- Tak wiem. – powiedziała mama. – Ale ja tak bardzo tęskniłam.
Tata przerwał ten nasz grupowy płacz.
- Dobra. Kończcie te płacze dziewuchy. Chodźmy do domu.
Resztę dnia przesiedziałyśmy z rodzinką. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Później poszłyśmy do swoich pokoi. Jak cudownie było znowu wejść do tego miejsca. Był taki sam jak przed wylotem do Polski, czyli 9 lat temu. No może tylko odświeżone ściany, ale nic nie zmienione. Od razu wróciły wspomnienia. Wyszłyśmy na balkon i jak kiedyś patrzyłyśmy do późnej nocy w księżyc. Travis i Matt wrócili, do domu, ale nikt im nie powiedział, że przyjechałyśmy. Przecież ma to być niespodzianka, więc nic nie wiedzą. Dowiedzą się o naszym przyjeździe dopiero jutro przed meczem. Będzie to koło 1 po południu. Około północy poszłyśmy spać, żeby nie wyglądać jak straszydła z rana.
Po długiej kąpieli położyłam się do łóżka. Zerknęłam na telefon, a tam sms. „Doleciałyście?! Nic nie piszesz. Martwię się. Tęsknię i kocham. H. xx”. Na miłość Boską zapomniałam napisać Hazzie, że doleciałam. „Tak kochanie. Jesteśmy na miejscu. Przepraszam, że nie napisałam od razu, ale wiesz stęsknili się i nawet nie było czasu napisać. Przepraszam jeszcze raz. Też tęsknię i kocham. T. xx”. Odpisałam i momentalnie dostałam odpowiedź. „Martwiłem się. Cieszę się, że jesteście na miejscu. Miłej zabawy. Do usłyszenia i za tydzień do zobaczenia. <3 A teraz dobranoc i słodkich snów myszko. H. xx”. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, jak pisał lub mówił do mnie myszko. To takie słodkie. „Dobranoc kotku. xx”. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Na drugi dzień wstałam o 11 i ogarnęłam się. Ubrałam się w to. Travisa już nie było. O 9 pojechał na trening przed meczem, więc mogłam spokojnie iść zjeść śniadanie. Mama siedziała w salonie, a Maggie siedziała w fotelu słuchając zapewne One Direction.
- Cześć Wam! – powiedziałam.
- Hej kochanie. Śniadanie na stole. Zajadaj. – powiedziała mama.
Zjadłam je bardzo szybko bo było przepyszne. Usiadłam koło mamy i oglądałyśmy coś w TV. Około 12 do domu wparowała Sophie, ubrana w to. Za nią weszła Kathy, ciocia, wujek no i tata.
- Jedziemy na mecz. – powiedział wujek. – Nie ma za dużo czasu. Raz, dwa do samochodu.
Wszyscy wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na halę. Około 12:30 byliśmy na miejscu. Rodzice kazali nam wejść na końcu, żeby chłopaki byli zaskoczeni. Jak kazali, tak zrobiłyśmy. Na hali nie było jeszcze nikogo, oprócz drużyny i trenera. Zawsze byliśmy pierwsi na meczach. Najpierw wpadły na halę Maggie i Kathy, potem rodzice, którzy zawołali do siebie Travisa i Matta.
- Mamy dla Was niespodziankę. – powiedzieli razem. – Mamy nadzieję, że się Wam spodoba. J
Chłopcy usiedli na ławce i czekali na tą niespodziankę. Po minucie weszłyśmy na halę od tyłu, stanęłyśmy za chłopakami i zakryłyśmy im oczy.
- No kto to taki? – zapytali rodzice.
- Tori!!!!! – odparł Travis.
- Sophie!!!!! – wykrzyczał Matt.
- Tak! Zgadliście! – krzyknęłyśmy razem. – Ha ha! I co fajna niespodzianka?
Nic nie odpowiedzieli tylko odwróciwszy się wzięli nas w ramiona. Jak nam brakowało tych uścisków. Byłyśmy ich ulubienicami, bo z małymi jakoś nie mieli wspólnych zainteresowań.
- W końcu jesteście! – krzyknął Matt. – Nawet nie wiecie jakie to dla nas ważne. Kochane siostrzyczki. Oj całą noc będziemy gadać.
- No oczywiście. Teraz do boju chłopaki! Trzymamy kciuki!!!!! – powiedziałam.
Mecz wygrany. Wracamy do domu.
Przez kolejne dni pobytu każdy wieczór spędzałyśmy z naszymi braćmi. Jesteśmy z nimi bardzo związane, każdy to powie nawet nas nie znając, bo widać to na kilometr. Dlatego też będziemy z Sophie za nimi ogromnie tęsknić, bo już jutro wracamy do Londynu. Jest mi smutno, ale zarazem się cieszę, bo w końcu zobaczę Hazzę, będę mogła się do niego przytulić. To całkiem co innego niż pisanie smsów, czy rozmowy przez telefon. Chłopaki pojechali na trening,  jak każdego dnia, a ja z Sophie postanowiłyśmy spędzić trochę czasu z Maggie i Kathy. Tak wiem, może to dziwne, ale dziewczynki dorastają i to widać, nie tylko w ich wyglądzie, ale i w zachowaniu. Zeszłyśmy do nich do salonu, gdzie siedziały i oglądały bodajże MTV.
- Co robicie laski? – zapytałam.
- A nic w sumie. – powiedziała Kathy. – Oglądamy tylko MTV. Jak widzisz z resztą.
- No widzę, widzę. – przytaknęłam.
Nagle moim oczom ukazał się … Harry?! W TV! Jak to?! Sophie spojrzała na mnie, a ja bardzo szybko zapytałam:
- Kto to taki dziewczynki?
- Harry Styles, z One Direction.
- Że co? On należy do Waszego ulubionego zespołu? Od kiedy?
- Zgłupiałaś Tori? – powiedziała Maggie. – Od zawsze. Przecież zostali wykreowani w X-Factor.
- Aha.
- Tori, ale on.. – urwała Sophie.
- Tak, wiem. To samo imię, nazwisko, wygląd. – szepnęłam. – Tak to on.
- Kurde, ale czemu nie powiedział? Co mu zależało. – powiedziała Sophie. – Chodźmy na balkon. Musimy to obgadać.
Dziewczyny zmierzyły nas dziwnym wzrokiem. Mam nadzieję, że nie zajarzyły o co chodzi. Sophie poszła do domu i powiedziała, że zaraz będzie na balkonie. Poszłam jeszcze do kuchni. Wzięłam nutellę i m&m'sy, które wsypałam do nutelli. Zawsze tak robię jak się zdenerwuję i nie tylko wtedy, bo bardzo lubię to mieszać ze sobą. Wyszłam na balkon. Sophie już czekała. Miała w rękach dokładnie to samo. Też tak robiła w nerwach. J
- Kurde. I co teraz? – powiedziałam. – Przecież mówił mi, że nasz związek powinien się opierać na szczerości i zaufaniu. Już nic nie rozumiem.
- Może nie chciał Cię na nic narażać z początku. – odparła Sophie. – Widać po jego zachowaniu, że mu  na Tobie zależy. Może nie wiedział jak to powiedzieć. – tłumaczyła.
- Hmm. Wiesz możliwe, ale mógł powiedzieć. Przecież nie zerwałabym z nim dla takiej błahostki. Nie ważne, czy jest w zespole, czy nie. Ważne, że mnie kocha.
- Wiem o tym. Tori, ale nie skreślaj go. Tym razem stanę po jego stronie. Widzę, że nie jest nawet podobny do Twojego byłego. Troszczy się o Ciebie. Może bał się reakcji fanek. Wiesz jakie są, spójrz na nasze siostry jak hejtują, Perrie Edwards z Little Mix, która chodzi z jednym z nich.
- Faktycznie. Perrie przecież jest cudowna. A Little Mix ma wspaniałe piosenki, przecież je kochamy J. Nie znają danej osoby i myślą, że wiedzą o niej więcej niż ona sama. To jest idiotyczne.
- Dokładnie. Może Harry nie wiedział jak Ci to powiedzieć, bo nie chciał Cię od razu narażać na fanki. Wiesz, zabrałby Cię na miasto i by się zaczęło. Paparazzi, fanki, plotki, hejty.
- Wiem, ale ..
- Co ale. Robił to żeby Cię chronić. – broniła go Sophie. – Poza tym, jego kolega, ten blondyn fajny jest. J
- Oj Sophie. Nie czas i miejsce na to. Nie wiem co robić. Niech mi to wytłumaczy. Dla miłości poradzę sobie nawet z pieprzonymi paparazzi i pierdolonymi plotkami. Ja go kocham. Ale chcę to usłyszeć od niego. W sensie to co widziałam w TV.
- Powie Ci. Zobaczysz. – mówiła Sophie przytulając mnie mocno.
Rano nie było za gorąco, co było dosyć dziwne na LA. Wstałam i zaczęłam się szykować do wylotu. Ubrałam się w coś cieplejszego i wygodnego. Zeszłam na dół, gdzie czekała Sophie, ubrana w to. W kuchni siedział też Travis i Matt. Nie pojechali na trening, bo chcieli się pożegnać. Około 7:15 ruszyliśmy na lotnisko. O 8 mamy wylot, czasu dużo. Nagle odezwał się Travis:
- Mam nadzieję, że będziemy z Mattem u Was miło widzianymi gośćmi?
- Oczywiście bro! – odparłam. – Wpadajcie kiedy chcecie.
- Spoko. Wpadniemy jak będzie Olimpiada, to zabierzemy Was na mecze Waszej ukochanej siatkówki. A właśnie trenujecie jeszcze?
- Teraz już nie. – powiedziała Sophie. – W sumie nie szukałyśmy nic w Londynie. Nie było czasu.
- Może warto poszukać. Przecież to kochacie. – odparł Matt.
- Zobaczymy. – powiedziałam.
Zajechaliśmy na lotnisko tuż przed odlotem, bo był mały korek. Szybko się pożegnaliśmy z braćmi i pobiegłyśmy na odprawę. Jeszcze tylko zdążyłam pomachać chłopakom i zaraz kazali nam wychodzić i biec do samolotu. Samolot wyruszył punktualnie, a nas czekało kolejne 8h lotu.






________________________________________________________________________________
Byłabym Wam wdzięczna gdybyście komentowali, czy w ogóle jest jakiś sens żeby pisać tego bloga, czy Wam się podoba. Jak bym wiedziała, że chociaż jest Was kilku z tej liczby odwiedzających, którym się podoba mój blog na pewno lepiej by mi się pisało dalsze części. W późniejszym czasie zamierzam też robić ankiety, z których będę brała także i Wasze propozycje. Proszę Was! Komentujcie.
Tori xx

środa, 11 lipca 2012

Wyznanie


Odkąd zamieszkałyśmy w Londynie minęły już prawie 2 tygodnie. Jutro mamy lot do Los Angeles, do rodzinki. Głównie lecimy tam ponieważ nasi bracia mają bardzo ważny mecz, a dobrze wiemy, że byłoby im dużo lepiej gdybyśmy się tam też zjawiły. Mama mówiła, że Travis i Matt nie wiedzą nic o naszym przyjeździe, więc mam nadzieję, że będą pozytywnie zaskoczeni. W końcu jesteśmy ich ulubionymi siostrami J. Codziennie z Sophie poznajemy Londyn. Jest tu na serio cudownie. No i ja oprócz Londynu poznaję coraz lepiej Hazzę (tak na niego mówią znajomi). Najbardziej jednak martwi mnie to, że nigdy nie byliśmy razem na mieście. Nie wiem czemu. Zawsze mówił, że woli tak prywatnie w domu, albo u mnie, lub u niego. Jest to na pewno zastanawiające. A właśnie. Muszę mu napisać, że jutro wylatuję z Sophie na tydzień do Los Angeles. Dobra już to robię. „Hej Harry xx Jutro z Sophie lecimy na tydzień do Los Angeles, do rodzinki. Zapomniałam Ci powiedzieć. Widzimy się zatem dziś u Ciebie? T. xx”. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. „Tak. Przyjadę po Ciebie o 6pm. H. xx”. Odpisałam mu, że się zgadzam. Nagle do pokoju przyszła Sophie.
- Cześć kochana! – powiedziała. – Idziemy na chwilę na miasto?
- No spoko. Muszę coś sobie kupić, bo Harry po mnie dziś wpada.
- Mmm. Kolejna randka. Spoko, spoko. Pomogę Ci coś wybrać. A mówiłaś mu już, że jutro wylatujemy? – zapytała.
- Tak. Właściwie napisałam mu przed chwilą sms, bo kompletnie o tym zapomniałam.
- Mhm. Mimo wszystko, dobrze że o tym wie. – powiedziała Sophie. – Teraz już chodźmy.
Szybko poszłyśmy się przebrać do pokoi. Ja w to, a Sophie w to.
Na mieście nie siedziałyśmy długo. Jakoś szybko wybrałyśmy to co nam się podoba. Sophie doradziła mi, żebym kupiła sobie sukienkę, mimo że nie przepadam za noszeniem tego typu rzeczy. Ona z resztą też nie, dlatego musiała sobie też kupić żebym nie była sama. Po powrocie do domu zaczęłam się szykować na przyjazd Hazzy. Dochodziła 18 (6pm.) więc wsunęłam się w nowo kupiony strój i wyszłam z pokoju.
- O kochana. Wiedziałam, że będziesz wyglądała nieziemsko! – krzyknęła Sophie z uśmiechem na twarzy. – Pamiętaj nie wróć za późno, bo z rana mamy samolot!
- Dobrze siostro! Jak coś daj znać smsem. Wiesz, że mogę się zatracić w jego zielonych tęczówkach.
- No tak. Jesteś do tego zdolna. Wiem o tym. Dam Ci znać, jak coś.
Na podwórko zajechał samochód. I wyszedł z niego Harry.
*oczami Hazzy *
Byłem zestresowany. Im bardziej ją poznawałem, tym mocniej się w niej zakochiwałem. Nie wiedziałem jednak jak jej to powiedzieć. Nie chodzi mi oczywiście o uczucia, bo o nich powiem jej dziś, ale o to, kim jestem, że należę do One Direction. Nawet nie zauważyłem jak doszedłem do drzwi jej domu. Pośpiesznie nacisnąłem dzwonek. W drzwiach stanęła Sophie z przeogromnym i uroczym uśmiechem.
- Hej Sophie! – powiedziałem i przytuliłem ją na powitanie. Była równie wspaniałą osobą jak Tori i cały czas siedząc z chłopakami w domu myślałem jak tu by ją można było spiknąć z Niallem.
- Witaj przystojniaku – odpowiedziała ze śmiechem. – Tori!!!!!!! Twój książę z bajki przyjechał swoim metalowym rumakiem.
- Tak, wiem kochana. Już idę. – krzyknęła Tori, bodajże z kuchni.
Nagle moim oczom pokazała się w całej swojej okazałości Tori. Wyglądała zabójczo. Gdyby szła z kimś innym na randkę chyba zabiłbym tego faceta z zazdrości.
- Wow! Tori. Wyglądasz … umm… no wiesz .. przepięknie! – wybełkotałem.
- Dziękuję Harry. Ty również wyglądasz bardzo korzystnie. – uśmiechnęła się i podeszła bliżej.
Ja nie czekając objąłem ją w pasie i pocałowałem w policzek. Widziałem tylko jak Sophie prawie skakała z radości.
- Dobra idźcie już! – krzyknęła w końcu Sophie. – Starczy tych czułości w drzwiach! Pa. Tylko pamiętaj Tori, jutro!
- Tak pamiętam! Pa. – odpowiedziała Tori.
- Pa Sophie. – pożegnałem się z dziewczyną.
*oczami Tori *
Wyglądał bardzo męsko w tej nie dopiętej koszuli, w tych nieogarniętych lokach i z tym zabójczym uśmiechem. A jak pachniał. Przecudownie, po prostu nieziemsko. Jak mnie przytulał to miałam dreszcze. W tym chłopaku jest coś takiego, co po prostu działa na mnie jak magnes. Rozmyślałam tak całą drogę do jego domu. Gdy weszliśmy do środka wszędzie było ciemno. Harry zaprowadził mnie do salonu, na środku którego był stolik z nakryciami dla dwojga, a cały salon oświetlony był tylko świecami. Było tak romantycznie. *_* Usiedliśmy do stołu, a Harry pilotem włączył cichą melodię. Po głębszym wsłuchaniu usłyszałam moją ukochaną piosenkę Eda „Kiss me”.
- Pamiętałeś! – powiedziałam zaskoczona.
- Jak mógłbym zapomnieć – odparł zadowolony.
Po zjedzonej, przepysznej, kolacji Harry zaproponował taniec. Zgodziłam się od razu, bylebym mogła poczuć znowu jego zapach i oddech. Tańczyliśmy przez chwilę, gdy chłopak przybliżył swoją głowę do mojego ucha i wyszeptał:
- Od chwili, gdy Cię ujrzałem mój świat stanął do góry dnem. Wydaje mi się, że Cię …. Kocham. Tak Tori, kocham Cię.
Jego wargi musnęły moje ucho i znowu poczułam motyle brzuchu, a serce zaczęło bić mi o wiele mocniej niż zwykle. W sumie waliło jak oszalałe. Czy ja dobrze zrozumiałam. On powiedział, że mnie kocha. O mój Boże! Co ja mam zrobić. Dobra, już wiem. Spojrzałam mu głęboko w jego przepiękne zielone tęczówki. W końcu zbliżyłam moją twarz i musnęłam jego usta. Po chwili Harry odwzajemnił moje muśnięcie. Nagle zmieniło się to w namiętne pocałunki. Było cudownie, choć wiedziałam, że zbyt długie trwanie w tym przecudownym stanie może doprowadzić nas do czegoś, czego jeszcze bym nie chciała. Za wcześnie na to. Musiałam przestać, choć jego usta smakowały wspaniale.
- Ja Ciebie też Harry. – powiedziałam – Też Cię kocham.
Chłopak uśmiechnął się zniewalająco.
Resztę wspólnego czasu spędziliśmy to wtuleni w siebie, to całując się. Wiadomo jak to zakochani. Nawet nie zauważyłam, jak minęła północ. Uświadomiłam to sobie dopiero, gdy Sophie wysłała mi sms: „Tori! Czas na Ciebie. Wracaj jak najszybciej do domu. O 8 rano wylot, więc o 6:30 popudka.” Tak brzmiały słowa Sophie. Musiałam iść. Powiedziałam Hazzie, że już na mnie pora i czy mógłby mnie odwieźć.
- Tak oczywiście. – odparł ze smutkiem. – Szkoda, że musisz już iść.
Chłopak najwyraźniej posmutniał, co i mnie przybiło. Całą drogę siedział cicho. Dopiero pod domem wydukał:
- Pa Tori!
- Przecież lecę tam tylko na tydzień. Nie bądź taki smutny. – odparłam.
- Tak wiem, ale będę tęsknił.
- Oj, ja też głuptasie.
Podeszłam do niego i pocałowałam na pożegnanie. Hazza nie chciał kończyć pocałunku. Staliśmy wtuleni w siebie non stop się całując jakieś dobre 5 minut. W końcu powiedziałam:
- Muszę już iść, bo jutro nie wstanę. Jestem wielkim śpiochem i wiem dobrze, że wstanie o tak wczesnej porze będzie dla mnie koszmarem.
- Tak wiem. Jesteśmy w tym podobni. Dobrze wiesz, że też lubię długo spać. No dobra uciekaj myszko. – powiedział uroczo Harry i jeszcze raz mnie pocałował.
- Zadzwonię jak dolecę. – powiedziałam i wysłałam mu całusa będąc już przy drzwiach.
Harry pomachał mi na pożegnanie i odjechał. Ja weszłam do domu i w wielkim pośpiechu poszłam spać. Przecież, za niecałe 6 godzin będę musiała wstać. Masakra!
Rano Sophie zerwała mnie z łóżka. Byłam wykończona, ale non stop miałam na ustach smak Hazzy. Naprawdę cudowne uczucie. Miałam niewiele czasu na przygotowanie do wylotu. Szybko zrobiłam co potrzeba w łazience, ubrałam się w to i zeszłam na dół. Czekała tam na mnie Sophie ze śniadaniem. Jak zwykle wyglądała ślicznie i mała na sobie taką stylizację. Zjadłam i ruszyłyśmy na lotnisko. Samolot był punktualnie podstawiony i wyleciałyśmy równo o 8 do Los Angeles.
*oczami Hazzy *
Wróciłem do domu, chłopaki przyjechali zaraz jak tylko wyszedłem odwieźć Tori. Ugadywaliśmy się, żeby gdzieś wychodzili jak miała do mnie przyjść. Prawdę mówiąc powinienem jej powiedzieć,że jestem w zespole, ale nie potrafię. Z moich przemyśleń wyrwał mnie Liam.
- Cześć! Jak po randce z Victorią? – zapytał szczęśliwy.
- Umm… no spoko. W sumie dużo się działo. Wiesz.. no ..
- Aha, rozumiem o co chodzi. Czyli jesteście oficjalnie ze sobą, tak?
- No .. tak.
- A powiedziałeś jej o One Direction, czy dalej z tym zwlekasz? – zapytał teraz już poważnie.
Przybiegła pozostała 3 i czekała na tą w sumie najważniejszą odpowiedź.
- Więc? – zapytał Zayn.
- Ee. Widać to w jego oczach, ze nie mówił. – odparł Louis. – W sumie czego tu się bać. Przecież nie zerwie z Tobą tylko dlatego, że jesteś w 1D. Błagam Cię, miliony fanek o tym marzy.
- No właśnie wiem, ale się boję jej to powiedzieć.
- Niby dlaczego? – zdziwił się Niall. – Jak kocha to poradzi sobie ze wszystkm.
Wszyscy oniemieli i spojrzeli na Nialla.
- No co? – odparł. – Wiem co mówię.
- Dokładnie, Niall ma rację. Musisz jej to powiedzieć jak najszybciej. Lepiej żeby się nie dowiedziała od kogoś innego. – dodał Liam.
- Jutro masz jej powiedzieć. – odparł Zayn.
- Ale ona jedzie do Ameryki do rodziny na tydzień. Jutro rano.
- Oo, no to masz problem. Nie możesz smsem, bo to nie wypada. – powiedzieli zgodnie.
- Dobra chłopaki, chodźmy spać. – odparł Niall. – Nie ma co gadać. Jest już późno. Jutro to ogarniemy z Harrym.
Po słowach Nialla wszyscy poszli spać. Ja również. Byłem tym wszystkim zmęczony, bo wiedziałem, że mają rację. Postanowiłem, że zaraz po jej przyjeździe powiem jej prawdę.




KOMENTUJCIE

Proszę Was, jeżeli czytacie mojego bloga to komentujcie. Mam już prawie gotowy kolejny rozdział i mogę go dodać wieczorem, ale nie wiem, czy w ogóle ktoś to czyta i czy to się komukolwiek podoba. Proszę! Komentujcie!
Tori xx

Motyle w brzuchu


*oczami Hazzy *
Byłem przez chwilę w szoku, że Victoria i Sophie mnie nie kojarzą, że nie wiedzą kim jestem. Teraz jednak myślę, że to nawet lepiej, bo będę mógł ją poznać z prawdziwej strony. Rozmyślałem tak nad tym co się wydarzyło podczas koncertu Eda odwożąc Gemmę do domu. Nagle Gemma powiedziała:
- Harry, słuchaj.
- No?
- Tori wydaje się fajna, co nie?
- Hmm, no tak. Tylko nie zdziwiło Cię to, że mnie nie kojarzyła?
- A co Ty myślisz, że wszyscy słuchają One Direction i wszyscy Cię muszą kojarzyć?
- Nie, no. Właściwie myślałem, że ogólnie wszyscy ogarniają kim jestem, tak mi się czasami wydaje jak idę miastem.
- Mhm. No wiesz, na szczęście nie wszyscy. Jak widzisz są wyjątki.
- A no.
- Więc co zamierzasz? Bo wydaje mi się, że jeżeli chcesz podtrzymać tą znajomość, a powinieneś, to musisz jej powiedzieć kim jesteś i z czym może się liczyć gdziekolwiek z Tobą wychodząc i w ogóle znając Ciebie.
- Wiem o tym. Tylko nie wiem, jak i kiedy mam jej to powiedzieć i jak zareaguje.
- Przecież nie jest idiotką, żeby zrywać kontakt tylko dlatego, że np. nie lubi Twojego zespołu czy coś. Jeżeli będzie coś do Ciebie czuła nic nie będzie dla niej przeszkodą.
- Dobra sis, ja muszę się przespać z tym. Teraz wyskakuj. Ucałuj i pozdrów mamę.
- Ok. Pa Haroldzie. – mówiąc to pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Gemma ma rację, wiem o tym. Jeszcze mam na to czas, tak myślę. Dopiero co ją poznałem, a wydawało mi się jak bym znał ją znacznie dłużej. Dobra Harry, skup się na drodze. Po pół godzinie byłem już w domu moim i chłopaków. Wszedłem do środka. Nagle zza drzwi wyleciał Louis.
- Cześć Harry! Wróciłeś. Tak się martwiłem. Jak było na koncercie? – zapytał.
- Było super, zresztą jak zawsze. Wiesz jaki jest Ed.
- A no wiem, wiem. A co masz taką zamyśloną minę?
- Hmm, jakby to powiedzieć. Poznałem dziewczynę.
- No, Harry. Ty już dobrze wiesz jakie są fanki. – powiedział Lou.
- Ale najlepsze było to, że ona wcale mnie nie kojarzyła. Tak samo jej najlepsza przyjaciółka. Wcale, a wcale nie wiedziały kim jestem.
- Nie gadaj! Jeszcze jest ktoś taki?
- No najwidoczniej.
- Chłopaki! Słyszeliście Harry poznał laskę, która go nie kojarzyła. – krzyczał Lou.
- Coś Ty! Nie możliwe. – odezwały się 3 głosy z salonu.
Weszliśmy do chłopaków, a oni jakby się zmówili i równocześnie rzucili się do zbiorowego uścisku. Kochane chłopaki.
- Dobra, starczy. – powiedziałem – Widzę i czuję jak się za mną stęskniliście. Starczy tych czułości.
- Oj tam. – odparł Louis.
- Co Ty Harry, bez przytulania się nie obejdzie. – odparł Zayn uśmiechając się.
- I bez jedzenia. – dodał Niall.
- Niall, Ty to zawsze o jedzeniu, nawet w takim momencie jak ten. Przecież Harry poznał dziewczynę, a ty o żarciu tylko. – powiedział Liam.
- No wiesz Daddy, jedzenie jest ważne. – powiedział Niall powoli się denerwując.
- Tak wiem. Już spokojnie Niall, nie denerwuj się. Tak jedzenie jest ważne. A teraz Harry opowiadaj o niej. Jaka jest?
- Ok. – odpowiedziałem.
Opowiadanie o Victorii zajęło mi jakąś godzinę, bo było już dobrze po północy, gdy skończyłem. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że idziemy spać, bo padamy na twarz. Poszedłem do pokoju i przygotowałem się do snu. Postanowiłem też wysłać sms do Tori.
* oczami Tori *
Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek, było już około 1 rano. Nie wiedziałam co się dzieje. Chciało mi się spać, ale nie mogłam. Ciągle myślałam o tym chłopaku, Harrym. To chyba przez te jego ciemne loki *_* Cudowne je miał. No i zielone oczy, które później w świetle zobaczyłam. I ten uśmiech. Awww… Tori, do cholery uspokój się! Nie znacie się. To chore żeby Ci się od razu spodobał. Fuck. A jednak. Chyba mi się spodobał. Masakra. Nagle coś zawibrowało. Oo, chyba sms. Ciekawe kto o tej porze jeszcze nie śpi. To Harry. „Naprawdę świetnie się bawiłem w Twoim towarzystwie. Dobranoc. Słodkich snów. H. xx” Awww. Napisał do mnie. O ja, nie mogę. Dobra Tori. Spokój. Najlepiej idź spać. Chwila jeszcze tylko odpiszę. „Wzajemnie T. xx” Teraz mogę już spokojnie iść spać. Jeszcze przez jakieś pół godziny walczyłam ze sobą w myślach. Ostatecznie nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Obudziła mnie Sophie.
- Wstawaj śpiochu! – krzyknęła. – Nigdy tak długo nie spałaś. Co jest?
- Co się stało? Która godzina, że tak krzyczysz?
- Wcale nie krzyczę, to Ty jeszcze się porządnie nie obudziłaś. A co do godziny to już południe kochana.
- Jak to? Przecież zawsze o 11 byłam na nogach. Równo z Tobą.
- No widzisz. Prawdę mówiąc ja jestem już na nogach jak widzisz i zrobiłam Ci śniadanko. Chodź na dół.
- Dobrze, tylko się ogarnę.
- Ok, czekam na dole. – powiedziała i zeszła na dół.
Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak jakiś upiór. Masakra. Szybko przemyłam twarz i zrobiłam swój make-up, jeżeli go można tak nazwać. Weszłam do garderoby, wyjęłam taki zestaw i zeszłam na dół. Dopiero teraz zauważyłam, że Sophie ma ubrane to, co kupiłam jej na minione urodziny.
- No widzę, że jednak dobrze wybrałam Ci prezent. – powiedziałam z dumą.
- A no tak. Bardzo to lubię, dobrze o tym wiesz. Poza tym Ty też dziś ubrałaś tą bluzkę ode mnie. – zaśmiała się.
- Faktycznie. Nawet nie zwróciłam uwagi.
- Dobra zajadaj Tori.
- Dziękuję Ci dobra kobieto za śniadanie. – odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Nagle Sophie zapytała:
- Tori, mam takie pytanie. Spodobał Ci się wczoraj ten Harry, prawda?
O mały włos się nie zadławiłam. Szybko popiłam kanapkę wodą i przełknęłam ślinę.
- W sumie tak. – odparłam. – A co, aż tak widać?
- No wiesz, ja Cię dobrze znam i nie musi być po tobie tego widać. Wystarczy, że zamienimy kilka słów, a ja już wiem co jest na rzeczy. Tak samo Ty masz ze mną.
Miała racje. Zawsze jak coś się działo od razu wiedziałyśmy, że coś jest nie tak. Zachowaniem przypominałyśmy bliźniaczki, bo prawdopodobnie jak się jest bliźniakiem to się odczuwa to, co czuje ten drugi i odwrotnie. My miałyśmy podobnie, dlatego z łatwością się dogadywałyśmy.
- Dobra Tori, najadłaś się? – zapytała nagle Sophie.
- Tak. A czemu pytasz?
- Bo musimy iść na małe zakupy. Do pobliskiego sklepu. Zawsze tam chodzę, a Ty jeszcze nigdy ze mną tam nie byłaś. Chodź, przejdziemy się.
- Ok. Już idę.
Wyszłyśmy z domu i poszłyśmy do Sophie ulubionego sklepu. Pogoda była cudowna. Tak wiem dziwne, jak na Londyn. Nagle dostałam sms o treści: „Masz może dziś czas? Chciałbym się spotkać. H. xx”. No dobra, odpisze mu. „Tak, mam czas. Jak chcesz to wpadnij do mnie. Zaraz będę w domu. T. xx” W smsie napisałam mu nasz adres i szybko powiedziałam do Sophie.
- Kochana długo będziesz kupowała?
- Tak, wiesz jaka jestem, a co? – odpowiedziała.
- Bo muszę lecieć do domu. Gościa będę miała.
- Mhm. To leć. Ja dojdę trochę później. – powiedziała to z uśmiechem.
Wydaje mi się, że wiedziała kto przyjedzie. Ruszyłam szybkim krokiem do domu. Nie minęło 10 minut, a już byłam na miejscu. Zdążyłam tylko przejść przez bramkę, a nadjechało jakieś  audi R8 i wjechało na podwórko przez otwartą bramę, którą szybko zamknęłam pilotem. Nie miałam pojęcia kto to. Nagle z samochodu wyszedł Harry. Zdziwiłam się, bo prawdę mówiąc dużo o nim nie wiedziałam.
- Hej Tori! – krzyknął Harry i podszedł do mnie.
- Hej! Nie wiedziałam, że to Ty. – uśmiechnęłam się i przytuliliśmy się na powitanie.
- Prawdę mówiąc też byłem w szoku jak zobaczyłem dom. – powiedział.
- Ha ha. No tak. Wiesz, jeszcze dużo musimy się o sobie dowiedzieć. Zapraszam do środka.
- Dziękuję, ale panie przodem. Poza tym ślicznie wyglądasz. – powiedział z uśmiechem.
- Dzięki, dzięki. Nie przesadzaj. Wyglądam normalnie. Bez szału.
- Dobra nie mam zamiaru się sprzeczać i tak wiem lepiej. – zaśmiał się Harry.
* oczami Hazzy *
Podjeżdżając pod dom myślałem, że podała zły adres. Ostatecznie okazało się, że nie. Faktycznie to był jej dom. Odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem, że jeżeli się we mnie zakocha, to nie będzie to z powodu mojej kasy. Nagle zobaczyłem ją jak podchodziła do samochodu. Wyglądała tak ślicznie. Człowieku, pomyślałem, ogarnij się przecież wy się jeszcze dobrze nie znacie. Potem weszliśmy do domu. Również robił wrażenie od środka.
- Na serio świetnie urządzona chata. – powiedziałem – Same urządzałyście?
- Nie, rodzice. Wszystko było prezentem. Nie miałyśmy z Sophie całkowicie pojęcia jak będzie wszystko wyglądało. – odparła z uśmiechem.
- Aha. No to spoko gust mają wasi rodzice. A tak nawiasem, właśnie gdzie Sophie?
- Sophie poszła do sklepu, uzupełnić braki w lodówce. Powinna za jakiś czas wrócić.
- Spoko. No to może poznamy się bliżej, bo w sumie za dużo o sobie nie wiemy. Co Ty na to? – zapytałem niepewnie.
- Ok. Możesz pytać o co chcesz.
- Więc jak długo tu mieszkacie?
Na moje pierwsze pytanie Tori odpowiadała bardzo długo.
* oczami Tori *
Wiedziałam, że będzie chciał się dowiedzieć czegoś więcej. Gdy zadał pierwsze pytanie, powiedziałam mu wszystko od początku.
- No i teraz będziemy tu studiowały, dlatego też przeprowadziłyśmy się do Londynu. – powiedziałam kończąc.
Harry siedział z bardzo zdziwioną miną.
- Czyli jesteś ode mnie rok starsza. – odparł. – A co będziecie studiowały?
- Idziemy razem na  Uniwersytet Medyczny, wydział lekarsko-dentystyczny.
- Oo, to bardzo trudny kierunek. A czemu akurat to?
- Bo tak zdecydowałyśmy. Mój i Sophie tata są lekarzami i mają własne przychodnie. Myślę, że to po nich mamy takie zainteresowania. Od dziecka siedziałyśmy w przechodni, głównie w wakacje i sobie pracowałyśmy. Bardzo miło to wspominamy.
- No to teraz wszystko jasne. A wasze mamy? Macie rodzeństwo? – pytał dalej Harry.
- Moja mama jest psychologiem, a mama Sophie jest nauczycielką po filologii amerykańskiej, polskiej, angielskiej i francuskiej. Także wykształcone kobiety. Co do rodzeństwa to mamy obie tak samo. Starszego brata i młodszą siostrę. Nasi bracia grają w kosza w amerykańskiej lidze. Siostry to pokręcone 13latki, które kochają się w zespole One Direction.
- One Direction? A Ty nie? Oni są bardziej w Twoim i Sophie wieku niż w Waszych sióstr.
- No wiesz, my za nimi jakoś nie szalejemy. Też nic do nich nie mamy osobiście. To nie ich wina, że kochają się w nich dzieci. Szczerze mówiąc znamy ich piosenki, bo małe non stop ich puszczały, ale tak naprawdę nawet nie wiemy jak wyglądają.
- Aha. Czyli jak byś któregoś z nich poznała to mogłabyś się w nim zakochać, oczywiście jeżeli by Ci się spodobał? – zapytał.
To pytanie było dość dziwne i nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć.
- O co chodzi Ci z tym pytaniem Harry? Chcesz mi coś powiedzieć, coś czego nie wiem, a powinnam?
- Nie, o nic. Tak tylko się pytałem. Np. gdybym był jednym z nich to co wtedy?
- Ha ha! Chyba nie mówisz serio, że mam Ci na to odpowiedzieć?
- No serio się pytam?
- Więc. Raczej by mi to nie przeszkadzało i myślę, że Sophie też nie była by przeciwko.
Dokładnie, gdy powiedziałam imię Sophie, weszła do domu.
- Siema! – krzyknęła. – Wiedziałam, że to Harry ma przyjechać. – śmiała się Sophie.
- Oj mądra jesteś kochana! Mądra. – odparłam ze śmiechem. – Zgadując, wyczułaś to jak zwykle, tak?
- Dokładnie, wyczułam to. – powiedziała. – Hej Harry. Miło Cię widzieć po raz kolejny. – odparła Sophie wchodząc do salonu, gdzie siedział Harry.
- Mi również miło znowu Cię zobaczyć. – powiedział z uśmiechem.
- A o czym, jeżeli można wiedzieć, tak namiętnie gadaliście? I czemu usłyszałam, wchodząc do domu, moje imię? – zapytała badawczo.
- Więc pytałem, czy nie miałybyście nic przeciwko, gdybym przypadkiem był z One Direction.
- Aha. Ha ha. Dobre pytanie. Raczej nie. Byłoby ok, tak myślę. W końcu te chłopaki są mniej więcej w naszym wieku, co nie?
- Dokładnie. 3 w waszym, jeden młodszy i jeden starszy.
- O, widzę że ogarniasz temat. – zaśmiałam się.
- Tak się składa, że ogarniam. – powiedział Harry.
Gadałyśmy z Harrym chyba z pół dnia, gdy nagle ktoś do niego zadzwonił i musiał uciekać. Harry pożegnał się z Sophie, która musiała iść ogarnąć neta, a ja odprowadziłam go do samochodu.
- No to, mam nadzieję do zobaczenia Harry. – powiedziałam z uśmiechem.
- Do zobaczenia śliczna. – uśmiechnął się i złapał mnie w talii. Pocałował delikatnie w policzek, aż przeszedł mnie dreszcz, a w brzuchu zaczęły latać motyle.
- Pa. – powiedziałam cicho.
Harry odpalił samochód i pojechał, a ja powlekłam się z powrotem do domu.



wtorek, 10 lipca 2012

Koncert


Po niecałej godzinie drogi zajechałyśmy pod swój nowy, tylko nasz, dom. Naprawdę nie potrafię opisać słowami naszego zadowolenia. Po prostu ten dom jest cudowny, piękny i w ogóle.
- Ciekawe jaki jest w środku. – powiedziała Sophie. – Wchodzimy?
- Tak, tylko wjadę naszą audicą do garażu.
Podeszłyśmy do drzwi. Każda z nas trzymała komplet kluczy, ale jakoś nie wiedziałyśmy, która ma je otworzyć. W końcu Sophie powiedziała:
- Dobra Tori, otwieraj! Bo ja nie pamiętam jaki był kod do alarmu, a Ty masz lepszą pamięć!
- No tak, pamiętam go. Ale Ty też go musisz w końcu zapamiętać!
Wpisałam kod i weszłyśmy do środka. Po przejściu krótkim przedpokojem trafiłyśmy do kuchni, z niej do jadalni. Na prawo wchodziło się do łazienki dla gości, była prześliczna. Na lewo natomiast były schody, a trochę dalej przeogromny, jasny salon. Gdy go zobaczyłyśmy zaczęłyśmy tańczyć ze szczęścia!!
- Widzisz to co ja Sophie! – wrzeszczałam skacząc. – Widzisz!
- No widzę, widzę! Jest cudowny! Mamo, tato, ciociu, wujku, dziękuję!!!!! – krzyczała Sophie.
Naprawdę było cudownie. Stwierdziłyśmy, że pójdziemy do swoich pokojów, więc udałyśmy się po schodach w na górę. Naprzeciwko siebie były 2 pary drzwi, a dalej jeszcze jedne. Drzwi naprzeciwko siebie były podpisane. Po prawej nosiły nazwę Sophie, a po lewej Tori. Wiadomo, że rodzice sami je urządzali, więc woleli je podpisać.
- Ok, Sophie. Wchodzimy!
- No do zobaczenia za moment! – powiedziała Sophie.
Weszłam do pokoju z zamkniętymi oczami. Gdy je otworzyłam nawet nie mogłam krzyczeć. Było idealnie. Nawet lepiej niż idealnie. Mój pokój był cudowny. Na jego końcu po dwóch stronach były 2 pary drzwi. Jedne prowadziły do mojej nowej garderoby, drugie natomiast do najpiękniejszej na świecie, mojej i tylko mojej łazienki. Awwww. Cudownie.

~~ oczami Sophie ~~
Pokój był wspaniały. Taki, o jakim zawsze marzyłam. Najwspanialszy na świecie. Miał również 2 dodatkowe pary drzwi. Jak się okazało jedne prowadzą do garderoby, a drugie do cudownej łazienki, zrobionej tylko dla mnie. Cudownie. Kocham moich rodziców. Ciekawe jak tam u Tori. Idę do niej zobaczyć.

- Sophie! Sophie! – zawołałam. – Chcesz zobaczyć mój pokój? Bo ja już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć Twój!
- Tak! Idę kochanie! – odpowiedziała. – O jak cudownie! Wspaniały pokój! – krzyknęła. – Chodź teraz zobaczyć mój!
- No dawaj idziemy! – odparłam. – O kurwa! Cudo! Tak myślałam, że Twoi rodzice zrobią Ci obraz z paryską Wieżą Eiffla. Ha ha! Pięknie!
- Miałam nadzieję, że będę kiedyś miała taki obraz! Wydaje mi się, że im powiedziałaś co? – zapytała mnie Sophie.
- No tak. A Ty pewnie powiedziałaś o tym, że chcę mieć łóżko koło wielkiego okna co?
- Tak, tak. To moja sprawka.
- No i właśnie za to Cię kocham!
- Ja Ciebie też! – odpowiedziała Sophie i rzuciła się do uścisku.
- Sophie, wiesz co jeszcze są jedne drzwi tam dalej. – powiedziałam.
- Wiem, właśnie zauważyłam jak wchodziłyśmy na górę. – odparła.
- Chodź, zobaczymy co za nimi się kryje.
- Ok.
Gdy otworzyłyśmy drzwi nie mogłyśmy po raz kolejny uwierzyć własnym oczom! Pokój był podzielony na 2 części. W jednej znajdowało się studio nagraniowe razem z instrumentami, na których każda z nas grała, a mianowicie pianino (na którym grałyśmy obie), saksofon i gitara tylko dla mnie oraz skrzypce i wiolonczela dla Sophie. Oczywiście wszystko było jak w profesjonalnym studiu. W drugiej części znajdował się pokój do nauki. Pełen książek związanych z naszą medycyną, a także 2 biurka.
- Wow! Ja pierdole! No nie wiem jak my się rodzicom za to odwdzięczymy! – powiedziałam.
- Bez kitu. – odpowiedziała Sophie.
- Dobra chyba wystarczy nam tych wrażeń na dziś. Jest już dość późno. Chodźmy coś zjeść na dół i lecimy spać. Jutro przecież koncert Eda i nie możemy być nie wyspane. Może z rana pójdziemy na małe zakupy, co Ty na to Sophie? – spytałam.
- Dobry pomysł. A teraz chodźmy.
Wstałyśmy o 11. Tak to nasza ulubiona godzina do wstawania. Ogarnęłyśmy się w naszych łazienkach. Poszłam do mojej garderoby i wybrałam coś takiego. Zrobiłam delikatny make-up czyli jak zawsze, pomalowałam tylko oczy i wyszłam z pokoju. Równo ze mną z pokoju wyskoczyła Sophie, ubrana w swoją ulubioną stylizację. Wyglądała ślicznie.
- Cześć słońce! – powiedziałam.
- Hej bejb! – podeszła i dała mi buziaka w policzek. – Chodź na dół zrobimy naleśniki i lecimy na zakupy.
- Ok, chodźmy.
Koło godziny 13 czyli na angielski czas 1pm pozamykałyśmy nasz dom i pojechałyśmy do miasta. Musiałyśmy kupić sobie coś nowego na koncert, no a jak. Prawdę mówiąc nie przepadamy za robieniem zakupów, może bardziej za łażeniem po sklepach kiedy jest pełno ludzi, bo wydaje się nam, że non stop się na nas gapią. Potem zjadłyśmy na mieście obiad i wróciłyśmy do domu, żeby przygotować się na koncert jednego z naszych ulubionych wokalistów Eda Sheerana.
- Koncert zaczyna się o 19. Więc mamy godzinę na przygotowanie no i kolejne pół godziny na dojazd, żeby być przed czasem. – powiedziała Sophie.
- Dobra to idziemy się szykować. – odpowiedziałam.
Dokładnie po godzinie byłyśmy gotowe. Ja byłam ubrana w to, a Sophie w to.
- Ślicznie wyglądasz mój kierowco. – zaczęła Sophie.
- Ty również, księżniczko. – powiedziałam. – Musisz zrobić sobie to prawo jazdy leniuchu! Przecież nie będę non stop Cię woziła kochana.
- No wiem, zapiszę się na kurs! Mam nadzieję, że zdam tak jak Ty za pierwszym razem!
- Ha ha, wiesz miałam szczęście. – zaśmiałam się. – Dobra jedziemy, bo się spóźnimy.
- Przecież mamy bilety VIP.
- No wiem, ale żeby nie było, że VIP i się spóźniają. Chodźmy.
- W sumie racja. Idziemy. – śmiała się Sophie.
Dotarłyśmy na miejsce. Stanęłyśmy w sporej, ale nie ogromnej kolejce i czekałyśmy z niecierpliwością, aż przyjdzie nasza kolej. Po paru minutach byłyśmy już przed wejściem.
- Witam panie. Bilety poproszę. – powiedział ochroniarz. – Bilet VIP. Tędy proszę, kolega panie zaprowadzi, ponieważ wchodzi się z drugiej strony. Miłej zabawy.
- Dziękujemy! – powiedziałyśmy razem.
Ochroniarz zaprowadził nas na miejsce. Nie minęło 10 minut, a koncert się zaczął. Było świetnie. Ed wiadomo jak to on śpiewał jak zwykle cudownie. Zabawa była wspaniała. Poznałyśmy z Sophie kilku nowych ludzi. Naprawdę bardzo mili. Nagle ktoś niechcący na mnie wpadł.
- Przepraszam Cię najmocniej. Nie chciałem Cię popchnąć. Przepraszam! – mówił przestraszony chłopak o kręconych włosach. – Czy nic Ci się nie stało? Jeszcze raz przepraszam.
Pomógł mi wstać i jeszcze raz zapytał, bo na poprzednie pytanie nie odpowiedziałam.
- Wszystko ok?
- Tak, spoko. Nic się nie stało. – odpowiedziałam.
- Uff. Całe szczęście. Harry jestem. – wymamrotał.
- Cześć. Miło Cię poznać. Tori, a to moja najlepsza przyjaciółka, a zarazem kuzynka Sophie. – powiedziałam wskazując na Sophie.
- Miło mi. Skoro już tak przedstawiamy swoich towarzyszy to ja też Wam kogoś przedstawię. To moja starsza siostra Gemma. – wskazał na nią Harry.
- Hej. Ja jestem Tori, a to Sophie. – odpowiedziałam z uśmiechem. – Widzę, że też jesteście fanami Eda. Która piosenka jest Twoją ulubioną Harry? – zapytałam.
- „Give me Love” – odpowiedział zadowolony – A Twoja jeżeli można wiedzieć?
Właśnie w tym momencie Ed zaczął ją grać.
- To jest moja ulubiona. – powiedziałam i zaczęłam śpiewać razem z Edem.
- „Kiss me” – odparł Harry – też ją lubię, masz dobry gust.
- Dziękuję. – powiedziałam i śpiewałam dalej.
Harry nie chciał mi przeszkadzać. Zerkał tylko na mnie co chwilę i wsłuchiwał się w mój głos.
- „Your heart against my chest, your lips pressed to my neck” … - śpiewałam.
Czułam się jak bym była zahipnotyzowana. Po prostu ta piosenka tak na mnie działała. Niestety była ona ostatnią podczas koncertu. Gdy Ed przestał grać Harry zagadał do mnie znowu.
- Tori, wiem, że znamy się zaledwie kilka minut, ale czy możemy się wymienić numerami telefonu?
- Jasne. Jeżeli chcesz. – odparłam.
- Ja też bym chciała. – powiedziała Gemma.
- Spoko.
Razem z Sophie wymieniliśmy się z Harrym i Gemmą numerami. Pożegnałyśmy się z nowymi znajomymi i poszłyśmy po autograf i zdjęcie Eda. Udało się. Mamy zdjęcie i autograf. No to teraz możemy lecieć do domu. Po powrocie nie marzyłyśmy o niczym innym jak tylko o ciepłym łóżku i śnie.
Nie miałyśmy pojęcia, że Harry to ten, za którym piszczą nasze siostry.

Wylot


- Tori! – krzyknęła mama – Wstawaj! Już 8, za pół godziny przyjedzie taksówka i jedziemy na lotnisko. Pośpiesz się śpiochu!
Faktycznie należałam do tej grupy. Moja godzina do wstawania to z pewnością nie 8 rano! Cudem jest to, gdy wstaję o 10, ale 8! Mój Boże, za jakie grzechy. Mimo to wstałam, bo wiedziałam, że lecę do Londynu, a to dało mi siły żeby zleźć w końcu z łóżka i podreptać do łazienki. Przemyłam twarz, zrobiłam delikatny makijaż. Poszłam do szafy, w której czekał przygotowany zestaw na wylot. Zeszłam na dół, żeby wrzucić coś na ząb przed wyjazdem. Nagle wpadła Sophie, ubrana w to, z resztą rodzinki.
- Co tam Tori?! Jak przed wyjazdem? Też jesteś tak podekscytowana jak ja? Już po prostu nie mogę kochana, kiedy w końcu zamieszkamy same w jednym domu! – powiedziała zajarana Sophie.
- Oczywiście kochanie, ja też już się nie mogę doczekać, kiedy w końcu będziemy robimy co chcemy, bez naszych małych, ale jakże kochanych siostrzyczek. – powiedziałam uśmiechnięta, ale Sophie wiedziała, że ostatnie zdanie było powiedziane z sarkazmem. O wilkach mowa, właśnie do kuchni wpadła Maggie i Kathy krzycząc na cały głos:
- Mamy cudowną propozycję!
Wszyscy odwrócili głowy w ich stronę, a mama Sophie i Kathy zapytała:
- Cóż takiego macie do zaoferowania dziewczynki?
- A więc – rozpoczęła Kathy – przeczytałyśmy na internecie, że… - Nawet nie zdążyła dokończyć, gdy w zdanie weszła jej Maggie:
- że One Direction mają koncert w Londynie i .. – Jak najszybciej jej przerwałam, mówiąc:
- O nie, mamo, ciociu, nie godźcie się na to! Ja już wiem do czego one zmierzają!!!!!
- Dokładnie, ja też wiem. – powiedziała Sophie.
- Ale one nawet nie skończyły, więc skąd możecie wiedzieć, co mają na myśli? – powiedziała mama Sophie.
- Oj bardzo dobrze je znamy. W szczególności kiedy chodzi o ten zespół One Direction. – powiedziałam – Z pewnością będą błagały o to, żeby mogły zostać, a my jako starsze siostry, abyśmy poszły z nimi na ten koncert, gdzie tłumy faneczek piszczą na 5 chłopaków.
- Ale mamo! – wyrwała Maggie – No weź przekonaj je! Proszę.
- Nie kochanie, tym razem się nie zgodzę, żebyście wykorzystywały dziewczyny do swoich celów. – powiedziała mama, a ciocia ją tylko poparła.
Byłam szczęśliwa, że się nie zgodziły. Prawdę mówiąc, nie żywiłyśmy do chłopaków z One Direction niechęci, nie hejtowałyłśmy ich, ale też nie byłyśmy ich fankami. Szczerze, to nawet nie wiedziałam z Sophie jak oni wyglądają. Nie interesowało to nas, bo nasze młodsze siostry ich kochały, a my z małymi nie zawsze miałyśmy idealny kontakt.
- Dziękuję! – krzyknęłyśmy równocześnie z Sophie.
- Mamo!! – krzyknęła niezadowolona Maggie – Tori zawsze wszystko dostaje, a ja? – Mama przerwała szybko odzywkę Maggie:
- Chcesz mi powiedzieć, że nic nie dostajesz? – powiedziała zdenerwowana – Przecież to Wasze całe One Direction, skoro jest znane nawet tu w Polsce, to w USA też z pewnością jest i jestem pewna 100%, że tam robią koncerty. Więc, jak dolecimy do domu w USA, będziecie mogły chodzić na każde ich koncerty! Nie będziecie non stop wykorzystywały sióstr. Koniec gadania. – powiedziała – Zaraz przyjedzie taksówka, lećcie po torby na górę.
Jak kazała tak zrobiłyśmy. Sophie poszła ze mną i pomogła mi wszystko zabrać.
- Boże, jak dobrze, że mamuśki tak postanowiły. – powiedziała Sophie – Inaczej byśmy się męczyły z nimi na koncercie pełnym piszczących dziewczynek.
- Dokładnie! – odpowiedziałam z uśmiechem – Pamiętasz o czym zawsze marzyłyśmy? – zapytałam.
- O koncercie Eda Sheerana. – powiedziała szybko Sophie.
- Właśnie. Miałam nadzieję, że też o tym myślisz w tym momencie. Ciekawe czy się uda spełnić to nasze marzenie.
Obie zaczęłyśmy wymyślać jakby to było, gdybyśmy poszły na ten koncert. No ewentualnie może być też koncert: Hurts, Kings of Leon, Emeli Sandé, Selah Sue, czy wielu innych. Z naszych pięknych marzeń wyrwał nas tata.
- Kochanie, Sophie. Chodźcie na dół. Taksówka czeka. – powiedział tata.
- Dobrze tato, już idziemy.
Minęło około 20 minut i byliśmy na miejscu. Jest 8:45, a o 9 jest lot. Odebraliśmy bilety i udaliśmy się do wyjścia. Dobra to lecimy. Spojrzałyśmy z Sophie jeszcze raz na nasz Gdańsk. Prawdę mówiąc będziemy tęsknić za Polską, chociaż i tak bardziej nam tęskno do US, do naszego kochanego Los Angeles.
Lot był spokojny. Nawet się nie zorientowałyśmy, a godzinny lot minął i wylądowaliśmy ja londyńskim lotnisku.
- Jesteśmy! – krzyknęłam do Sophie.
- Wiem, widzę! Aaaa. – odpowiedziała szczęśliwa.
- Dobra dziewczyny, szybko bo taksówka już na nas czeka, żeby zawieść Was do, Waszego domu. – powiedział tata Sophie.
Nie miałyśmy pojęcia jak wygląda nasz nowy dom. Wszystko załatwiali rodzice moi i Sophie. Całkowicie zdałyśmy się na nich. Po prostu zaufałyśmy im. Byłyśmy pewne, że wszystko będzie idealne. Przecież byłyśmy ukochanymi córkami tatusiów. Nigdy nas nie zmuszali do tego by studiować na uniwerku medycznym, a my jednak same zdecydowałyśmy się na kierunek lekarsko-dentystyczny, więc byli pełni szczęścia jak się o tym dowiedzieli i obiecali co tydzień wysyłać na nasze konto spore sumy pieniędzy. Tak cudownie, wiemy o tym. Prawdę mówiąc zawsze razem z Sophie marzyłyśmy o byciu gwiazdą, ale ostatecznie zrezygnowałyśmy z tego, mimo że nasze konto na youtube subskrybuje bardzo duża liczba ludzi i non stop piszą jakie to my jesteśmy w tym cudowne. Zrezygnowałyśmy z pójścia do London Arts ponieważ jesteśmy zbyt nieśmiałe, nie z tego powodu, że życie non stop pod naciskiem paparazzi, prasy by nam przeszkadzało, ale po prostu wolałyśmy iść inną drogą.
Po około godzinie dojechaliśmy na miejsce. Dosłownie zaparło nam dech w piersiach, gdy zobaczyłyśmy nasz dom.
- O ja pierdole! – powiedziała cicho Sophie. – Widzisz to co ja Tori? Czy może mam halucynacje?
- Widzę to co Ty, raczej! – wydusiłam z siebie. – O w mordę, ja pierdolę!  Idealny.
- I jak? Podoba się? – zapytali chórem rodzice.
- Jest cudowny! – powiedziałyśmy razem. – Nie wiemy co powiedzieć. Zwykłe dziękuję nie wystarczy.
Podeszłyśmy i pocałowałyśmy rodziców z podziękowaniem.
- Ale to jeszcze nie wszystko. – oznajmił tata. Nagle otworzyła się brama do garażu, a w niej stało moje i Sophie marzenie. AUDI Q7!!!!!
- O ja! No serio, tato! Cudowni jesteście wszyscy! – wykrzyknęłyśmy.
- Nie ma za co dziewczynki! Uczcie się, a jeszcze więcej dostaniecie. – powiedzieli. – Teraz jeżeli możecie, to odwieźcie nas na lotnisko, bo za godzinę mamy lot do Los Angeles.
Zrobiłyśmy to o co poprosili. Tuż przed wylotem, podczas żegnania czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka.
- Kochanie! – powiedziała mama. – Pamiętaj bądź grzeczna. Ja Ci ufam, dlatego będziesz tu mieszkała, bez nas. A to jeszcze jeden prezent. Otwórz go w samochodzie. Pa! Do zobaczenia za 2 tygodnie w Los Angeles mój skarbie! xx
- Pa mamuś! Będę tęskniła! – mówiłam przez łzy.
Tak samo było z Sophie, jak widziałam. Pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do samochodu. Każda z nas miała jedną białą kopertę.
- Ciekawe co w niej jest. – powiedziała Sophie.
- Otwieramy! – krzyknęłam.
Oczom swoim nie wierzyłam. Bilet na koncert Eda Sheerana, loża VIP. Mój Boże. Kocham moich rodziców!!!!!
- Też masz to co ja Sophie? – zapytałam. – Bilet na koncert Eda?
- Taaaaaaaaaaak! – krzyknęła.
Pełne szczęścia ruszyłyśmy do domu żeby ogarnąć jak wygląda w środku, bo jeszcze nie było na to czasu.

Prolog


Hej! Tu Tori. Jestem podekscytowana ponieważ dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem już „dorosła” ha ha. Nie chodzi mi o to, że mam skończone 18 lat, a nawet 19, tylko dlatego, że zdałam maturę. Rozumiecie?! Świadectwo dojrzałości mam w ręku i mogę robić co mi się podoba. Sophie też zdała! Obie składamy papiery na Uniwerek w Londynie, bo nie chcemy dalej siedzieć w tym małym (w stosunku do Londynu) mieście.
Wrócę do początku i opowiem Wam kim w ogóle jestem ja i Sophie, żeby było jasne. Więc tak. Ja jestem Victoria Carter, ale wolę jak się do mnie mówi Tori. Mam dwa obywatelstwa polskie
i amerykańskie. Urodziłam się w Ameryce. Mój tata jest 100% Amerykaninem, a mama 100% Polką. Mam starszego brata Travisa (lat 24) oraz młodszą siostrę Maggie (lat 13), która jest ogromną fanką zespołu One Direction. Sophie Walton jest moją najlepszą przyjaciółką i do tego kuzynką. Jej mama jest siostrą mojego ojca i już wiecie w jaki sposób jesteśmy spokrewnione. Sophie jest 100% Amerykanką, ale jej rodzice przeprowadzili się razem z nami do Polski.(Jej mama bardzo dobrze mówi po polsku). Ma również starszego brata Matta (lat 23) i młodszą siostrę Kathy (lat 13) ß również wielka fanka One Direction. Powiecie, że to zbieg okoliczności, że ja i Sophie mamy tyle samo lat oraz Maggie i Kathy są w tym samym wieku, wcale nie. Nasi rodzice to planowali. Wyszło tak, że ja jestem starsza w miesiącach od Sophie,
a Kathy od Maggie. No tylko nic nie planowali przy pierwszym dziecku, bo mój bro Travis jest starszy od Matta o rok. Tak wiem trochę to idiotyczne, ale to nasza rodzina. Do Polski, a dokładnie do Gdańska, przeprowadziliśmy się gdy miałam bodajże 10 lat i miałam iść do klasy 4 w podstawówce. Rodzice Sophie też zdecydowali się przeprowadzić z nami, dlatego też Sophie mieszka w Polsce, mimo że jest Amerykanką. Coż więcej mogę Wam powiedzieć. Hmm… no tak może to, że miałam chłopaka, który na miesiąc przed studniówką ze mną zerwał, chuj wie dlaczego ;|. Ale mam na niego wyjebane. Sophie zawsze mi mówiła, że nasz związek nie ma przyszłości i miała rację. Ona natomiast też miała chłopaka, ale tylko przez 2 miesiące ponieważ, przyłapała go na zdradzie podczas jednej z imprez u naszej znajomej. Także jesteśmy wolne
i szczęśliwe, że mamy siebie. Teraz wyjeżdżamy i dosłownie zapominamy o wszystkim, co sprawiło nam kiedykolwiek ból.
No dobra starczy gadania o tym, jak to wszystko się zaczęło. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam (serio nie chciałabym tego o_o) ha ha! W każdym bądź razie tyle o mnie i Sophie chyba starczy. Raczej już ogarniacie jak to się stało, że jesteśmy tu w Polsce. Dobra na dziś kończę, bo muszę się spakować. Wieczorem wylatujemy z Sophie do Londynu!!!!!!!!! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa. Nie mogę się doczekać.
Oo zapomniałabym btw, nasza familia stwierdziła, że wracają do Ameryki, dokładniej do Los Angeles, cudownie tam jest, ponieważ tam mieszkają już od jakiegoś czasu nasi bracia. (Travis i Matt grają
w drużynie koszykówki, są w tym świetni.) Super, bo na wakacje możemy tam sobie znowu polecieć.
W Polsce zostają tylko dziadkowie ze strony mamy no i przyjaciele, więc też możemy tu zawitać jak się nam zachce. Do jutra xxxxxx
P.S. Ogarniacie?! Jutro napiszę Wam już z Londynu! O kurwa, cudownie xx

Bohaterowie

Perrie Edwards - ur. 10.07.1993r. Dziewczyna Zayn'a. Członkini zespołu Little Mix.






Danielle Peazer - ur. 10.06.1988r. Dziewczyna Liam'a. Tancerka i modelka.







Eleanor Calder - ur. 16.07.1992r. Dziewczyna Louis'a.






Sophie Walton - ur. 15.06.1993r. Jest kuzynką Tori i jej najlepszą przyjaciółką.
Również mieszkała w Polsce.







Victoria (Tori) Carter - ur. 25.01.1993r. Ma amerykańsko-polskie korzenie.
 Mieszka w Polsce. Po szkole średniej przeprowadza się do Londynu,
 wraz z najlepszą przyjaciółką, a zarazem kuzynką Sophie i idą tam na studia. 







Harry Styles - ur. 01.02.1994r. Najmłodszy z zespołu. Flirciarz i łamacz serc.
Lubi starsze kobiety. Romantyczna dusza, wciąż szuka tej jedynej.







Louis Tomlinson - ur. 24.12.1991r. Najstarszy z zespołu, oczywiście najstarszy
 pod względem liczby, nie zachowania. Dobra dusza. Zakochany z wzajemnością w Eleanor.







Niall Horan - ur. 13.09.1993r. Jeden z członków zespołu One Direction.
Uwielbia jeść. Nie znalazł jeszcze swojej miłości, ale nieustannie ją wypatruje w tłumie fanek.







Liam Payne - ur. 29.08.1993r. Najspokojniejszy z całego zespołu, tzw. "Daddy".
Szczęśliwie zakochany w tancerce Danielle.








Zayn Malik - ur. 12.01.1993r. Członek zespołu One Direction.
Uroczy mulat zakochany w Perrie Edwards z zespołu Little Mix.